darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Sprawy jastrzębia ciąg dalszy

Pohamujmy emocje!

Przed kilkoma tygodniami pewien hodowca gołębi spod Słupska przysłał do Ośrodka Rehabilitacji dzikich Ptaków w warszawskim ogrodzie zoologicznym (trafia tutaj rocznie półtora tysiąca dzikich ptaków, z czego ponad połowa powraca na wolność) młodego samca jastrzębia. Ptaka wysłał jako przesyłkę konduktorską, za którą sam zapłacił. Opisał nam w jaki sposób jastrząb trafił w jego ręce. Otóż od kilku tygodni polował na gołębie tego hodowcy i na jego oczach atakując gołębia uderzył skrzydłem o przewód elektryczny i bez tchu spadł na ziemię. Zwichnięte skrzydło udało się nam wyleczyć i niebawem ptak powróci na wolność.

Przykład tego hodowcy wskazuje na prawidłową, rozumną postawę cywilizowanego człowieka wobec otaczającej go przyrody. Hodowca gołębi pohamował swe emocje, co nie udało się panu Piotrowi Patasowi, autorowi artykułu pt. "Największy wróg gołębi", jaki został zamieszczony w kwietniowym wydaniu “fauny &flory”. W artykule tym jest więcej emocji i plotek niż faktów, ale zanim je wyjaśnię spróbuję wytłumaczyć w jakiej sytuacji obecnie znajdują się hodowcy gołębi.

jastrząb gołębiarz Przed kilkoma tysiącami lat na naszych ziemiach ludzie byli rzadkością, pierwsze gołębie były hodowane daleko u wybrzeży Morza Śródziemnego, lasy były pełne wszelakiego zwierza, a jastrzębie i inne ptaki drapieżne miały pokarmu w bród i występowały powszechnie. Podobna sytuacja była jeszcze kilkaset lat temu, chociaż już zamieniano lasy na pola uprawne, ludzi było coraz więcej, ale nie było jeszcze gołębi i drobiu domowego. Dramatyczne zmiany zaczęły następować dopiero przed 200 laty. Ludzi przybywało, lasów ubywało, nowo sadzone lasy były sosnowymi monokulturami z drzewami stojącymi w równych rzędach, wszelkie zwierzęta drapieżne ochrzczono mianem szkodników i zaczęto je masowo wybijać. W XIX wieku nastąpiła eskalacja tego zgubnego dla większości zwierząt procederu, tym bardziej że człowiek czuł się panem wszelkiego stworzenia nie tylko we własnym obejściu i na polu, ale także w lasach, gdzie wprowadzał zasady swojej gospodarki, nastawionej na maksymalne zyski. Jeśli jakiś stwór wyjadał kurom jajka, zabierał kurczaki, polował na sztucznie wprowadzane do łowisk bażanty, to musiał być wytępiony. Służył temu rozwój broni myśliwskiej, przemyślne pułapki i trutki. Wypłacano nawet nagrody za dostarczane do skupu łapki drapieżników (w Polsce do lat 60. XX wieku). Na początku XX wieku bardziej świadomi rzeczy obywatele Europy zaczęli alarmować - znikają orły, na Wyspach Brytyjskich wybito wilki, rysie i jastrzębie. W efekcie rozpoczęto zakładanie rezerwatów przyrody i Parków Narodowych, po to, by chronić resztki dzikiej przyrody. W połowie XX wieku bardzo modna stała się w środkowej Europie hodowla drobiu ozdobnego i gołębi domowych. Coraz liczniejsze stawały się gołębie miejskie. Jednocześnie wprowadzono gatunkową ochronę wszystkich ptaków drapieżnych, gdyż okazało się, że nagrody wypłacano nie tylko za łapki jastrzębi i krogulców, ale także bardzo rzadkich orłów i Bogu ducha winnym pustułek, kobczyków i innego drobiazgu polującego na myszy i koniki polne.

W latach 70. ubiegłego stulecia spustoszenie wśród wielu ptaków, nie tylko drapieżnych spowodowały masowo stosowane środki ochrony roślin, w tym fosforoorganiczne pestycydy. W tym samym czasie prowadzono w Europie wielkoobszarowe melioracje i inne inwestycje prowadzące do zagospodarowania “nieużytków”. W latach 80. liczne organizacje pozarządowe, także w Polsce wzięły się za aktywną ochronę siedlisk ptaków. Powstał wówczas Komitet Ochrony Orłów aktywnie chroniący gniazda ptaków drapieżnych. W efekcie np. gniazd bielików przybyło w ciągu 20 lat około 4-krotnie, dał się zauważyć wzrost liczebności także innych gatunków, a zakaz strzelania do ptaków drapieżnych i zakaz posiadania ich wypchanych eksponatów zaowocował wzrostem liczebności większości gatunków. Oczywiście tylko do pewnych granic, gdyż przekształcone naturalne środowisko nie zapewnia już ptakom drapieżnym tak zasobnych łowisk jak dawniej. Wyjątek stanowią gatunki zjadające gryzonie - myszołowy i pustułki znajdujące nieograniczone łowiska wśród pól, a także jastrząb, gatunek wyspecjalizowany w polowaniach na ptaki mniej więcej wielkości gołębia. W spustoszonych przez ludzi lasach brakuje mu pokarmu i gdyby nie hodowcy gołębi jastrzębie byłyby rzadkością, bo drapieżników może być tylko tyle, ile może się wyżywić na danym obszarze. Reszta musi paść z głodu. W ciągu ostatnich dziesięcioleci znacznie wzrosła nie tylko liczebność amatorsko hodowanych kur ozdobnych, ale także gołębi miejskich i gołębi domowych, głównie za sprawą rozwoju hodowli gołębi pocztowych i ozdobnych. Wzrost popularności tego hobby przypada na okres wzrostu zasobności naszego społeczeństwa, a także na wzrost liczebności jastrzębi. Można domniemywać, że łatwo osiągalna zdobycz w postaci nie przystosowanych do obecności drapieżnika gołębi, rasowych kur i małych królików sprzyjała przeżywaniu młodych, niedoświadczonych jastrzębi, zwłaszcza w okresie zimowego głodu (jastrząb zimą bez pokarmu może przeżyć tylko 4-5 dni, potem słabnie i nie jest w stanie polować, krogulec jest skazany na śmierć już po 2- 3- dniowej głodówce).

Tak więc, proszę Państwa, jastrząb jest tam, gdzie powinien być i gdzie od dawna był. To rasowe gołębie, kury i inny drobny inwentarz towarzyszący człowiekowi są tam, gdzie nie powinny być. Z podręczników szkolnych wiemy, że drapieżniki są od tego, by likwidować nie przystosowane do życia osobniki, w tym wypadku sztucznie produkowane przez ludzi. Nazywanie jastrzębi szkodnikami i zwalczanie ich byłoby cofaniem się do XIX wieku, a przecież jesteśmy już w XXI i zupełnie inne idee powinny kształtować nasz światopogląd.

Myślę, że przy okazji tych wyjaśnień warto jeszcze poświęcić nieco uwagi najważniejszym nieporozumieniom w artykule pana Patasa. Od razu dodam, że jest w nim także trochę cennych uwag, zwłaszcza na temat ochrony gołębi przed atakami jastrzębi. Otóż jastrzębie składają średnio tylko 2-3 jaja i mniej więcej tyle młodych opuszcza gniazdo. Ich śmiertelność w pierwszym roku życia przekracza jednak 50%. Jastrzębie są samotnikami i nigdy nie pojawiają się w stadach. Obserwacja przytaczana przez pana Patasa dotyczy z całą pewnością myszołowów w okresie jesiennej wędrówki, ale na pewno nie jastrzębi, których gniazda są od siebie oddalone o kilka- kilkanaście kilometrów (w górach i przy urozmaiconej rzeźbie terenu czasem mniej). Jastrzębie są samotnikami, rzadko pojawiają się na otwartej przestrzeni, młode jastrzębie (zwłaszcza mniejsze samce) bywają przez dorosłe traktowane jako zdobycz, a nauka polowania jest długotrwałym procesem, zwykle obserwowanym przez hodowców gołębi, gdyż dorosłe jastrzębie atakują szybko, pewnie i unikają ludzi. Z głodu, młode osobniki desperacko atakują nawet koty wylegujące się na parapetach okiennych i kanarki w klatkach za szybą. Wiele z nich przy tym ginie. Innym niebezpieczeństwem są napowietrzne linie elektryczne, samochody, nadal stosowane chemiczne środki ochrony roślin, a także hodowcy gołębi i bażantów, nieświadomi tego, że są intruzami w rewirach łowieckich tych drapieżników. Corocznie kilka wniosków o redukcję liczebności szkodników łowieckich w postaci jastrzębi i myszołowów wpływa do Ministerstwa Środowiska. I wszystkie są odrzucane, bo nikt przed strzałem do “jastrzębia” nie rozpozna, czy to na pewno jastrząb, gdyż potocznie jastrzębiami nazywa się większość ptaków drapieżnych. Masowe pojawy myszołowów mają związek z masowymi pojawami myszy i wystarczy się nad tym zastanowić by wyciągnąć właściwe wnioski, tym bardziej, że jesienno-zimowe obserwacje myszołowów dotyczą nie naszych ptaków, ale gości ze wschodu i północy. W tym czasie nasze myszołowy są na południu i zachodzie. Zatroskany o naszą avifunę pan Patas jednocześnie cieszy się, że tak mało jest rarogów i sokołów, chociaż to właśnie te gatunki ptaków drapieżnych są dla ornitologów symbolami ochrony przyrody. Pragnę także wyjaśnić, że w Polsce zagrożeniami dla świata ptaków zajmuje się kilka tysięcy osób, kilkanaście instytucji naukowych, a rocznie publikuje się na ten temat kilkadziesiąt prac naukowych. Polecam!

Na koniec jeszcze garść informacji o sposobach ochrony gołębi i kur przed atakami jastrzębi. Ale jeszcze jedna uwaga. Otóż ktoś kto buduje gołębnik pod lasem bardzo przypomina kogoś, kto buduje dom na wysepce przy niskim stanie wód rzeki. Niech takiego kogoś nie dziwią rozczarowania, na które się sam naraża.
Jastrzębie uczą się, że gdy hodowca gołębi wraca z pracy, to zaraz wypuszcza stadko smakowitych nieudacznie latających stworzeń, które dość łatwo można złapać. Gdyby hodowca wypuszczał swe ptaki nieregularnie, o różnych porach dnia, to drapieżnikowi nie opłacałoby się czyhać na łatwą zdobycz w pobliżu gołębnika.
Największe zapotrzebowanie na pokarm jastrzębie mają w okresie odchowu młodych, zwłaszcza w czerwcu i lipcu, a potem jesienią, gdy liczne młode jastrzębie koczują w poszukiwaniu własnego rewiru łowieckiego. Gdy im się uda polowanie przy gołębniku lub kurniku, to gotowe są zostać w takim miejscu na dłużej. Dlatego w tym czasie gołębie i inny drób warto trzymać w wolierach, osłonić nylonową siatką część podwórka, gołębie lotować nieregularnie, a do stad cennych pocztowych lotników dodać kilka białych nie rasowych kandydatów na ofiary drapieżnika (przed przyłączeniem do stada takie ptaki trzeba jednak poddawać kwarantannie i profilaktycznie odrobaczać, a także szczepić). Warto także pamiętać, że indyczki zwykle pierwsze zauważają atak drapieżnika i ostrzegają innych mieszkańców podwórka, same będąc rzadko atakowane. W wielu regionach kraju hodowla drobiu ozdobnego i gołębi (ozdobnych) będzie możliwa tylko pod warunkiem trzymania ptaków w wolierach. To jedyny sposób by uniknąć rozczarowań, stresów i psioczenia na jednego z piękniejszych i najbardziej niezwykłych naszych dzikich ptaków.


Andrzej Kruszewicz
Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Ptaków Miejski Ogród Zoologiczny w Warszawie




POWRÓT

STRONA GŁÓWNA


Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.