darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Sierpień 2006





Kochają się jak dwa gołąbki

    "Kochają się jak dwa gołąbki", mówi przysłowie. Jednym z pierwszych, który opublikował je w swoich "Dziełach" wydanych w roku 1843 był najprawdopodobniej Józef Korzeniowski. Nie­raz zastanawiałem się nad tym, co ono tak naprawdę oznacza. Z pewnością jest to przenośnia, porównanie, które zwykle odnosimy do siebie, do ludzi, gdy chcemy o jakieś parze powiedzieć, że jest sobie wierna, że partnerzy są mili i czuli dla siebie, że są pełni poświęcenia i odnoszą się do siebie z szacunkiem.


gołąb Skąd się ono jednak wzięło? mówi przysłowie. Czy tak jest naprawdę? Czy rzeczywiście gołąbki żyjące w parach mogą być dla nas wzo­rem do naśladowania? Wiele chcielibyśmy od nich przejąć. Ale... kto wiele lat spędził wśród nich i bacznie je obserwował ten wie, że nie zawsze tak jest. Czy partnerzy są dla siebie mili, czy rzeczywiście darzą się szacunkiem, czy się kochają, czy są wierni, a przede wszyst­kim, czy dzielą się solidarnie obowiązkami np. przy zdobywaniu pokarmu, czy przy wychowie potomstwa? Owszem, wiele nam się u nich podoba, a czasem wręcz imponuje w ich zachowaniu. Wiele chcielibyśmy od nich przejąć. Ale... kto wiele lat spędził wśród nich i bacznie je obserwował ten wie, że nie zawsze tak jest.

Chciałem dziś opowiedzieć o pewnej samiczce urodzonej w moim gołębniku.
Jest późną młódką rocznika 2004. Połączyłem ją w marcu z pięknym, trzyletnim niebieskim samczykiem. Gołębie żyjące w separacji od jesieni, od razu przypadły sobie do gustu. Wielka miłość, umizgi, pieszczoty, ścielenie gniazdka. Potem jajka pilnie i solidarnie wysiadywane przez obydwu partnerów. Wreszcie pisklęta, szczególnie wyczeki­wane i troskliwie przyjęte przez samiczkę. Wielka radość samiczki nie trwała jednak zbyt długo, bo zaledwie kilka dni. W miarę jak pisklęta rosły, coraz więcej uwagi poświęcał im ojciec, a samiczka coraz częściej zaglądała do sąsiedniej celi, skąd głośnym gruchaniem uwodził ją samotny, wolny samczyk. Samiczkę złapał mu wiosną jastrząb. Sąsiad wyraźnie jej imponował, tym bardziej, że miał w celi pustą miskę gniaz­dową. Jej natomiast była zajęta przez pisklęta. Obserwowałem to ze zdziwieniem, bo przecież jej dzieci miały dopiero kilka dni. Nie trwało to długo, bo już nazajutrz samiczka na dobre bawiła się z sąsiadem w jego celi.
Nie interweniowałem. Niech sobie będą. To połą­czenie też jest dobre. Zobaczymy, co się z tego urodzi - pomyślałem sobie, a upewniło mnie w tym przekonanie, że przecież najlepsza jest miłość nieprzymu­szona, ta z wolnego wyboru i to ona daje najwartościowsze potomstwo.
Nowy partner, zdobywca nie krył zadowolenia. Ożywił się bardzo, był szczęśliwy. Najbardziej się cieszył wówczas, gdy udało mu się zwabić sa­miczkę do celi. On sam wtedy siedział w misce, a ona muskała go dziobkiem po główce. Jej dotychczasowy partner - o dziwo - nie protesto­wał. Zajęty był potomstwem. Pisklęta były jeszcze na tyle małe, że siedział na nich, dogrzewając je przez większość dnia i w nocy. Samiczka wprawdzie wzięła rozwód z pierwszym mężem, ale piskląt całkiem nie wyrzekła się. Od czasu do czasu odwiedzała swoje pierwsze gniazdo, by dokarmić młódki. Jej kochanek patrzył na to bardzo niechętnie, ale nie miał tyle odwagi, by interweniować. Samiczka coraz bardziej wiązała się z nowym partnerem i z jego celą. Wydawało się, że zapomniała całkiem o pierwszym. Był dla niej zupełnie obojętny. Coraz rzadziej odwiedzała też młódki, aż wreszcie - ku uciesze nowego amanta - sama usiadła w jego misce lęgowej. On wówczas udawał się na poszuki­wanie ściółki na gniazdko. Tu podkradł jakieś ździebełko z podłogi, a gdy gołębnik był otwarty, wylatywał na zewnątrz, znosząc pospiesznie krótkie, cienkie gałązki brzozy i modrzewia. Samczyk był w tym czasie o partnerkę bardzo zazdrosny. Pilnował jej, jak najcenniejszej zdo­byczy, wręcz nie spuszczał jej oczu, a gdy tylko opuszczała celę, by coś zjeść i napić się, postępował za nią krok w krok, skubał ją delikat­nie po główce, skłaniając w ten sposób do powrotu do celi. Wkrótce, pewnego popołudnia w misce pojawiło się jajko. To nieco uspokoiło samczyka. Patrzył na nie z lubością, musnął je dziobem i nad nim przysiadł. Trzeciego dnia rankiem samiczka zniosła drugie jajko. I dopiero wtedy samczyk uspokoił się na dobre. Partnerzy solidarnie wysiadywali jajka. Ona siedziała wieczorem i nocą, on - za dnia.
A co z opuszczonym samczykiem? Pozostał sam z dwójką dzieci, ale sprawiał wrażenie szczęśliwego. Potem, gdy młódki przeniosłem na podłogę, karmił swoje i jeszcze inne. Dobry ojciec. Po kilkunastu dniach w gnieździe samiczki (tym drugim) wykluły się pisklęta. Naj­pierw jedno, a po kilkunastu godzinach - drugie. Rodzice byli szczęśliwi. Największą radość widać było po samiczce. Była niezwykle tro­skliwa, opiekuńcza i uważna. Widać było, iż starała się o to, by czasem nie przydeptać maleństwa. Sama chciała siedzieć na nich. Nie do­puszczała od nich samczyka. Nie schodziła z nich nawet po to, by coś zjeść i zaspokoić pragnienie. Ale.... niestety; w miarę, jak pisklęta dorastały, troskli­wość matki wobec piskląt wyraźnie słabła. Najbardziej zdumiało mnie jednak to, że już po kilku dniach samiczka przestała zmieniać samczyka na młódkach, a stawała się coraz bardziej łasa na zaloty kolejnego luźnego samczyka. Nie trwało kilka godzin, a ona już była w jego celi.
Drugi jej partner podzielił los pierwszego -pomyślałem sobie.






Piotr Patas


cały artykuł jest opublikowany w najnowszym wydaniu f&f, nr 08/2006 (91)






Małe ptaki egzotyczne - Estrildinae

Astryld oranżowolicy Estrilda melpoda





CHARAKTERYSTYKA

astyld Astryld oranżowolicy według proponowanej nomenklatury ornitologicznej (Notatki Ornitologiczne 1999, zeszyt specjalny - polskie nazewnictwo ptaków świata) nazywany złotolicym, podobnie jak złotobrzuszek zamieszkuje Afrykę. Występuje w trzech podgatunkach zasiedlających zachodnią i środkową część tego kontynentu. Biotopem tego ptaka są najczęściej sawanny w pobliżu rzek, jezior i bagien gdzie znajduje dostateczną ilość pokarmu i dobre miejsca do założenia gniazda. Astryld ten osiąga długość 9-10 cm, zatem nie jest to duży ptak. Samiec jak i samiczka są jednakowo upierzone. Głowa i kark są popielate natomiast skrzydła i ogon są koloru szaro-brązowego. Po bokach głowy znajdują się pióra barwy pomarańczowej, od których gatunek ten otrzymał najprawdopodobniej swą nazwę systematyczną. Podbrzusze może być z kolei białe lub różowo-żółte. Dziób jest czerwony, a nogi żółto-brązowe. Tak więc odróżnienie płci u tych astryldów jest bardzo utrudnione. Niektórzy hodowcy wskazują na różnice w wielkości sugerując, że większe są samce, jednak nie jest to regułą. Również śpiew nie może być kryterium rozpoznania płci. Śpiewa bowiem samiec jak i samica. Najpewniejszym, jednak nie stu procentowym, elementem odróżniającym samca od samicy są występujące u tego pierwszego bardziej wyraziste, większe i mocniej wybarwione pomarańczowe pióra z boków głowy. Najlepiej jednak utrzymywać w klatce czy wolierze kilka osobników mając nadzieje, że pary same się dobiorą.


WOLIERA

Astryldy złotolice bardzo szybko aklimatyzują się w niewoli i zadowalają się zasadniczo każdym pomieszczeniem. Jednak za minimum powierzchni życiowej dla jednej pary uważa się klatkę o wymiarach 50 x 30 x 25 cm. Oczywiście, jeśli chcemy, aby ptaki przystąpiły do lęgów lepiej utrzymywać je w wolierach pokojowych, ogrodowych lub zapewnić im klatkę o wymiarach min. 80 x 50 x 60 cm. Gatunek ten nie wymaga dużych temperatur pomieszczenia, może być ona w granicach 15-18 oC przy czym w literaturze znaleziono nawet informacje, że w zimie ptaki te mogą być utrzymywane w temperaturze ok. 10 oC. Osobniki trzymane w wolierach ogrodowych, jeśli są oswojone i przywiązane do hodowcy, mogą jak inne astryldy czy amadyny w okresie karmienia młodych być wypuszczane w godzinach południowych na pobliskie łąki lub pola, gdzie same uzupełniają sobie dzienną dietę. Oczywiście zawsze trzeba się liczyć z tym, że ptaki nie wrócą bo zostaną upolowane przez jakiegoś drapieżnika. Jednak warto czasami podjąć takie ryzyko.


ROZMNAŻANIE (...)







Sebastian Nowaczewski
Katedra Hodowli i Użytkowania Drobiu, AR Poznań

Andrzej Rutkowski
Katedra Żywienia Zwierząt i Gospodarki Paszowej, AR Poznań




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym wydaniu f&f, nr 08/2006 (91)







Fretka - wesoły urwis



TYTUŁEM WSTĘPU

Fretki należą do łasicowatych i wywodzą się od tchórza. Historia fretek (Mustela putorius furo) sięga czasów starożytnej Grecji i Rzymu, gdzie drapieżniki te trzymano w domach i spichle-rzach jako tępicieli gryzoni. Natomiast w średniowieczu szlachetne damy wyruszały na polowania na drobną zwierzynę w towarzystwie fretek (wówczas szczególnie ceniono odmianę albinotyczną), a w Anglii wydano nawet ustawę o prawie posiadania tych zwierząt. Wraz z zanikiem tradycji myśliwskich rola fretek malała. W XX w. stały się znów popularne - niestety w związku z modą na naturalne futra. Dopiero od niedawna ludzie stwierdzili, iż te radosne i żywotne drapieżniki mogą być wspaniałymi domowymi pupilami. W związku z rozwojem hodowli oprócz tradycyjnych odmian barwnych (tzw. tchórz - czarno-brązowa oraz albinos - od jednolitej bieli do jasnej żółci) powstało wiele innych, np.: arlekin, cynamonowa, czarna, palomino, sterling silver, panda, angora.


fretka ZANIM KUPISZ

Fretki są zdecydowanie zwierzakami dla amatorów - nie każdy jest w stanie zaakceptować ich indywidualną naturę drapieżnika, żywiołowej ciekawości oraz charakterystycznego zapachu (przez niektórych ludzi uważany za odrażający). Dlatego też nie decydujmy się na zwierzaka pod wpływem chwili, np. widoku rozkosznych maluchów w sklepie. Nie jest to zwierzę dla pedantycznych wielbicieli porządku w mieszkaniu, ani osób wymagających od pupila bezwzględnego posłuszeństwa. Do tego pamiętajmy, że zwierzęciu należy poświęcać czas, zarówno na zabiegi higieniczne, jak i zabawy, socjalizację (szczególnie, jeśli mamy tylko jedną fretkę, utrzymywaną w klatce i wypuszczaną tylko na kilka godzin). Nie jest to pupil dla zapracowanych, którzy całymi dniami przebywają poza domem. Fretki żyją długo - jak psy i nie mogą być np. kaprysem wakacyjnym. Kolejnym aspektem wartym rozważenia są koszty - związane nie tylko z zakupem zwierzęcia (ceny różnią się w zależności od źródła pochodzenia fretki: sklep, hodowca, znajomi itp.), ale też z zapewnieniem mu warunków bytowych (np. klatka, transporter, karma), opieki weterynaryjnej (nie tylko szczepienia, ale również kastracja/sterylizacja, oczyszczanie gruczołów, czy wizyty kiedy zwierzak jest chory, czy połknął jakiś przedmiot itd.). Zdarzyć się może potrzeba naprawy czy wymiany sprzętów domowych, którymi zainteresowała się fretka...
Jeśli chcemy, aby fretka była towarzyszem dla dziecka, musimy pamiętać, że dopiero 12-15 letnie dziecko jest w stanie w pełni samodzielnie i świadomie opiekować się zwierzęciem. Młodsze mogą nam asystować w zabiegach pielęgnacyjnych, pod naszym bacznym okiem bawić się ze zwierzęciem, czy wyprowadzać je na przechadzki. Jeśli nasze dziecko ma 2-4 lata nie nabywajmy fretki - maluszek może zwierzęciu zupełnie niechcący zrobić krzywdę (za silne przytulanie, upuszczenie z wysokości i uraz kręgosłupa itp.), a siłowe zabawy fretek (z używaniem zębów i pazurów) mogą dziecko przestraszyć i zniechęcać.
Kolejną sprawą jest koegzystencja innych zwierząt domowych z fretką. Jeśli posiadamy drobne gryzonie, czy ptaki przygotujmy się, że fretka będzie na nie polować, a przy swym uporze i sprycie potrafi otwierać klatki (rozwiązaniem są oddzielne pomieszczenia). Króliki mogą reagować stanami lękowymi na zapach drapieżnika, natomiast fretka czując na naszych rękach zapach królika może nas kąsać. Z kolei psy czy koty wychowujące się z fretkami doskonale razem funkcjonują. Jeśli mamy dorosłego psa rasy myśliwskiej, czy o silnych instynktach myśliwskich możemy się spodziewać, że będzie fretkę atakował. Nie każdy pies czy kot ma cierpliwość do zabaw, które inicjują fretki (typu atak), więc przemyślmy, czy możemy mu takie towarzystwo fundować.
Przed zakupem powinniśmy jak najwięcej dowiedzieć się o zwyczajach, biologii i potrzebach fretki. Warto przestudiować dostępne na rynku (choć nieliczne) publikacje książkowe, wejść na strony internetowe miłośników fretek, czy też porozmawiać z hodowcami, znajomymi, którzy już takie zwierzę posiadają.


fretka WYBÓR OSOBNIKA

Jeśli chcemy nabyć młodą fretkę pamiętajmy, że osobniki z miotów wiosennych powinno oferować się na sprzedaż po ukończeniu 8 tyg. życia (od końca maja do końca lipca). Odłączanie od matki młodszych maluchów może spowodować, że nie wykształcą one prawidłowych zachowań społecznych i będą miały trudności z komunikowaniem się z innymi osobnikami (szczególnie jeśli będziemy utrzymywać tylko jedno zwierzę). Jeśli kupujemy fretkę w sklepie zoologicznym obejrzyjmy nie tylko same zwierzaki (czy są radosne, bawią się, mają czyste futro, oczy, brak wydzieliny z nosa itp.), ale też klatkę (czy jest czysta, czy jest odpowiednia ilość hamaczków, zabawek, czy pracownicy interesują się podopiecznymi). Jeśli zaś decydujemy się na wizytę u hodowcy obejrzyjmy rodziców szczeniąt i warunki bytowania, nie kupujmy maluchów trzymanych w piwnicach, w ciemności, niedożywionych i osłabionych. Jeśli jednak chcemy “ratować” jakieś biedactwo, które zauważyliśmy w sklepie, spodziewajmy się wydatków związanych z wizytą w gabinecie weterynaryjnym i częstych problemów rozwojowych (np. krzywica). Jeśli mamy już fretki w domu, to wobec nowowprowadzanego chorego osobnika zastosujmy kwarantannę. Często ratujemy dorosłe osobniki w akcji adopcyjnej - pamiętajmy, że taka fretka ma już swoje przyzwyczajenia, czasem lęki, nawyki i nie zawsze uda się je zmienić.


NIEZBĘDNIK
(...)


PRZYGOTOWANIE MIESZKANKA
(...)


ZACHOWANIE
(...)


ŻYWIENIE
(...)


PIELĘGNACJA
(...)


ZDROWIE
(...)







dr wet. Joanna Zarzyńska
na zdjęciach: "ZWIERZAK" i "DZIABĄG"
www.fretki.org.pl


cały artykuł jest opublikowany w najnowszym wydaniu f&f, nr 08/2006 (91)





GRYFONIKI



Niejednokrotnie dzieła literatury, kinowe czy telewizyjne hity wylansowały modę na określoną rasę psów. Jednakże to film z udziałem Jacka Nicolsona i pewnego małego rudego psiaka trafił w dziesiątkę w popularyzacji świetnych psów rodzinnych, słabo rozpoznawanych poza swoją ojczyzną. Mowa tu o filmie pt.: "Lepiej być nie może" i Verdell'u - gryfoniku brukselskim, który rozkochał w sobie głównego bohatera filmu Melvina Udalla i całe rzesze widzów.
pieski TROCHĘ HISTORII
(...)


WYGLĄD
(...)


WADY DYSKWALIFIKUJĄCE
(...)


CHARAKTER
(...)





ZDROWIE I PIELĘGNACJA

Są to psy żywotne i właściwie pielęgnowane dożywają w dobrym zdrowiu nawet ponad 15 lat. Ponieważ cieszą się świetnym apetytem, należy kontrolować prawidłową dawkę pokarmową i pilnować psa, aby nie buszował po koszach na śmieci. Anatomicznym problemem rasy jest format głowy - według interpretacji wzorca najdalej wysunięty do przodu punkt czoła powinien leżeć przed lusterkiem nosa. Prowadzi to do silnego stopu i powstanie charakterystycznego rowka między nosem a kością czołową. Duże oczy maja tendencje do łzawienia, szczególnie u odmian szorstkowłosych, u których oko dodatkowo drażnione jest przez włos. Wydzielina może gromadzić się w tym rowku, a zalegająca maceruje skórę, co prowadzić może do stanów zapalnych. Wskazane jest przecieranie tej okolicy i wycinanie włosa. Krótka i nieco zadarta kufa powoduje, że psy mają trudności z oglądaniem przedmiotów leżących na ziemi i obwąchiwaniem na spacerach (wkładają cały pysk w źródło zapachu, stąd dość przykra woń brody u odmian szorstkowłosych – wskazane częste mycie).
Gryfoniki jak na swój nieduży wzrost cechują się dość dużą masą ciała, dotyczy to również wagi urodzeniowej szczeniąt, co u niektórych suk powoduje problemy porodowe. Jeżeli nie mamy czasu, ani samozaparcia do regularnej pielęgnacji włosa pupila zdecydujmy się na krótkowłosego brabantczyka, którego wystarczy przetrzeć miękką rękawicą czy włosianą szczotką. Natomiast tzw. wystawowa kondycja szaty odmian szorstkowłosych jest efektem regularnych zabiegów trymowania, czyli usuwania martwego włosa oraz jego formowania według obowiązującej mody (np. modelowanie długości brody, włosa na łapach). Nie usuwany włos daje efekt "rozczochranej szczotki", natomiast lenistwo w postaci golenia psa maszynką powoduje osłabienie, zmiękczenie i blaknięcie sierści (maść ruda przechodzi w srebrzysto-blond) - co jest poważną wadą i dyskwalifikuje psa wystawowo. Psa trymujemy na około 4-5 tygodni przed wystawą. Trymowanie to usuwanie dojrzałych już włosów okrywowych z głowy szyi i tułowia. Dopuszczalne jest strzyżenie pod ogonkiem. Dzięki trymowaniu włos gryfonika jest zadbany i dość przylegający, kolor staje się bardziej intensywny, a sierść bardziej szorstka. Gryfoniki najlepiej kąpać w szamponie dla psów szorstkowłosych. By pies wyglądał na nieco krótszego należy włos na przedniej części ciała skrócić nieco bardziej niż na tyle. Dłuższy włos zostawiamy na policzkach i kufie, w formie charakterystycznej brody.

gryfon


Przed sprawieniem sobie gryfonika należy głęboko zastanowić się, czy źródłem przelotnej sympatii nie jest tylko niecodzienny wygląd i wykreowana filmowo osobowość. Jeśli natomiast świadomie szukamy doskonałego psa rodzinnego wybór gryfonika jest strzałem w dziesiątkę. Osoby, które bliżej poznały te rasę najczęściej nie poprzestają na jednym osobniku.







dr wet. Joanna Zarzyńska
dr inż. Paweł Zarzyński



Autorzy dziękują następującym hodowlom:

SUA SPONTE
p. Anny Domosławskiej z Olsztyna
Tel. + 48 502 207 122
www.suasponte1.republika.pl


BARGEST
p. Lidii Rokickiej z Warszawy
Tel. 22 842 33 27
www.bargest.izet.pl
www.gryfoniki.fora.pl


OD WILMY
p. Ewy Pekowskiej z Szubina
Tel. +48 602 555 779
www.pies.com.pl

BORDOAUX SUA SPONTE
Joanna Zarzyńska
www.japanchin1.republika.pl




Najpopularniejsze rośliny do oczek wodnych



   Obowiązkowo w każdym, bez względu na wielkość, oczku wodnym powinny znaleźć się rośliny. Bez nich bowiem wygląda ono ubogo i nienaturalnie. Odpowiednio pielęgnowane gwarantują zachowanie w oczku równowagi biologicznej. Roślinność ma bezpośredni wpływ na czystość wody (m.in. hamuje lub ogranicza zakwity glonów) oraz jej dobre natlenienie. Ryby fitofilne odbywają tarło w gąszczu roślin, w którym potem znajduje schronienie i żeruje narybek. Istnieje 5 umownie przyjętych grup roślin do oczek: wodne, pływające, podwodne, błotne i bagienne oraz nabrzeżne.

Poniżej przedstawię kilkanaście najpopularniejszych gatunków wraz z praktycznymi poradami na temat ich prawidłowej uprawy:

1. Lilie wodne (grzybienie)
Bezsprzecznie królowa wśród roślin do oczek wodnych. Istnieje wiele odmian grzybieni (http://www.oczkowodne.net/lilie.php). Wymagają bardzo żyznego podłoża i silnego nasłonecznienia. Rozłożone po powierzchni wody liście nie znoszą zraszania wodą.


lilie




2. Osoka aloesowata
Zwykle w oczku uprawia się ją swobodnie unoszącą się na powierzchni wody. Preferuje stanowiska nasłonecznione lub lekko ocienione. Nie znosi kwaśnego odczynu wody.


(59kB)




3. Przęstka pospolita
Uprawa zarówno pod wodą (głębokość 30-40 cm), jak i w strefie bagiennej. Stanowisko nasłonecznione, żyzne podłoże, choć zadowala się też standardową mieszaniną piasku i gliny (stosunek 2:1).




(47kB)




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym wydaniu f&f, nr 08/2006 (91)




dr Hubert Zientek
mgr Arkadiusz Prażmowski


http://www.oczkowodne.net/

Fot. dr Hubert Zientek




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym wydaniu f&f, nr 08/2006 (91)









Powrót do archiwum

Strona główna





Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.