darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Lipiec 2008





motylik

Motylik fioletowouchy

Uraeginthus granatina
(Linnaeus, 1766)


Ten wytworny przedstawiciel rodziny Estrildidae jest bezspornie ozdobą każdej kolekcji astryldów i innych drobnych łuszczaków. Poza niekwestionowaną urodą, charakteryzuje się także przyjemnie brzmiącym śpiewem. Rzadki w hodowlach, zapewne dlatego, że odchowy nie należą do zjawisk częstych, a importy w ostatnich latach praktycznie nie istnieją. Z tych powodów cena ptaków jest dość wysoka. W Polsce gatunek ten nazywany jest często motylikiem granatowym. Opisywany także pod nazwami: Fringilla granatina, Uraeginthus granatinus czy Granatina granatina


Występowanie
Motyliki fioletowouche zamieszkują Afrykę Południową od zachodniego wybrzeża po wschodnie, między 15 a 30 równoleżnikiem. Niektórzy ornitolodzy rozróżniają trzy, niewiele różniące się podgatunki. Poza podgatunkiem nominalnym Uraeginthus granatina granatina żyjącym w północnej części areału występowania rozróżnia się jeszcze Uraeginthus granatina siccata zamieszkujący obszary od zachodniej Angoli przez Namibię po północną część Kraju Przylądkowego oraz nieco mniejszy Uraeginthus granatina retusa z południowego Mozambiku. Środowiskiem gatunku są rozległe stepy porośnięte ciernistymi krzewami i rzadkimi, akacjowymi lasami. Żyją w parach lub w niewielkich grupkach, często w towarzystwie innych gatunków motylików, bądź melb pstrych.


Lęgi
Do lęgów przystępują po okresie deszczowym, kiedy to pojawia się obfitość różnorodnego pokarmu. Poszczególne pary wybierają dogodne miejsce pod budowę gniazda, którym jest najczęściej ciernisty krzew. Kuliste gniazdo z bocznym wejściowym otworem budowane jest z trawy, a jego wnętrze wyścielone jest drobnymi piórkami. Umieszczone zwykle na wysokości 50-250 cm. Miejsca lęgowe motylików fioletowouchych znajdują się zawsze w pobliżu zbiorników wodnych, nawet tych sezonowych, powstałych w okresie deszczowym. Kiedy zbiorniki te wyschną, ptaki prowadzą koczowniczy tryb życia i w niewielkich stadkach przemieszczają się w poszukiwaniu wody. W zniesieniu zwykle 4-5 białych (jak u innych astryldów) jaj, z których po 13-14 dniach wysiadywania klują się pisklęta. Wysiadują oba ptaki na zmianę w ciągu dnia, razem w nocy. Pisklęta karmione są niemal wyłącznie drobnymi bezkręgowcami z niewielkim dodatkiem nasion, głównie traw oraz zielonych części roślin. Po około trzech tygodniach młode ptaki opuszczają gniazdo i przez kolejne dwa tygodnie dokarmiane są przez rodziców, po czym stają się samodzielne. Osobniki dorosłe żywią się także głównie drobnymi organizmami zwierzęcymi oraz nasionami i zieleniną.


motylik Wygląd
Motyliki fioletowouche uważane są za jedne z piękniejszych astryldów. Samiec ma czoło kobaltowoniebieskie, a boki głowy głęboko fioletowe. Od nasady czerwonego dzioba do oka biegnie czarny pasek. Tęczówka czerwona, oko otoczone jasnoczerwonym pierścieniem. Podbródek i gardło czarne. Wierzch głowy, plecy i skrzydła głęboko czerwonawobrązowe. Sterówki ciemnoszare z czarnymi, szerokimi obwódkami, środkowe wyraźnie wydłużone. Nasada ogona jaskrawo kobaltowoniebieska. Pierś i spód ciała kasztanowate w pięknym odcieniu, brzuch ciemniejszy, niemal czarny.
Samica jasnobrązowa z czerwonym odcieniem. Czoło, boki głowy i nasada ogona jasnoniebieskie. Podbródek i gardło jasnoszare. Dziób i pierścień wokół oka czerwone. Długość ciała 130-160 mm, z czego 61-77 mm przypada na ogon.
Osobniki młodociane jednobarwne, żółtawobrązowe, z niebieskawą nasadą ogona. Około 25 dnia życia pojawiają się na ich głowach niebieskie piórka, niebieskofioletowe u samców, jasnoniebieskie u samic. Po czterech miesiącach uzyskują ubarwienie ptaków dorosłych.


Pierwsze importy
Gatunek poszukiwany przez wielu miłośników drobnych ptaków egzotycznych. Pierwsze motyliki fioletowouche przywieziono do Europy, a konkretnie do Paryża w 1754 roku, a następne w 1790 roku. Do 1910 roku importowano je rzadko i w niewielkich ilościach. Dopiero w latach trzydziestych ubiegłego stulecia i od roku 1950 pojawiały się na rynku częściej i można było je spotkać w hurtowniach zoologicznych. Świeżo importowane ptaki były bardzo delikatne i źle znosiły niskie temperatury, wilgoć i nieodpowiednie żywienie. Aby utrzymać je przy życiu stosowano odpowiednią kwarantannę w nasłonecznionych, ciepłych (25-26oC), suchych pomieszczeniach i żywiono je urozmaiconym pokarmem z dużym udziałem owadów. Kwarantanna trwała do pierwszego pierzenia, po którym stawały się znacznie odporniejsze, ale nawet takie ptaki i te wychowane w hodowlach europejskich najlepiej się czują w ciepłych, suchych i słonecznych miejscach. W obecnych czasach motyliki fioletowouche nie są importowane do Europy i zakupić je można jedynie w niektórych europejskich hodowlach, specjalizujących się w rozrodzie tego gatunku. Warto poczynić starania, aby zdobyć te piękne ptaki, jednak wcześniej należy się zastanowić czy możemy zapewnić im właściwe warunki i właściwy pokarm. Należy też wziąć pod uwagę ich wysoką cenę.


Warunki hodowlane
(...)

Żywienie
(...)




Andrzej Jarosz






chart

W poszukiwaniu tajgana





- Państwo z Polski lecicie do nas, do Kirgistanu. Ale dlaczego? - zapytała nas na lotnisku w Moskwie młoda dziewczyna, mówiąca po polsku z nieco rosyjskim akcentem.

- Tak, lecimy do Kirgistanu, na wystawę psów, żeby poznać charty kirgiskie - odpowiedziałem.

- Ale u nas w Kirgistanie nie ma chartów. Charty są w Anglii, biegają na stadionach...

Ta krótka rozmowa trochę mnie zasmuciła. Od kilku lat jestem właścicielem chartów kirgiskich tajganów, wyszukuję o nich wszelkich informacji, staram się publikować o nich możliwie aktualne wieści. A tu okazuje się, że wszystko, co o nich przeczytałem może być mistyfikacją, gdyż młoda kobieta z Kirgistanu nigdy nie słyszała o chartach w swoim kraju. Wsiadłem z moimi towarzyszami do samolotu i po sześciu godzinach lotu byliśmy w Biszkeku, stolicy Kirgistanu.

Pierwsze dwa dni spędziliśmy zwiedzając Biszkek. Krok za krokiem robiło mi się coraz ciężej na sercu - moje marzenie, czyli podróż do Kirgistanu - spełniło się, ale tajganów chyba tu nie ma. Na ostatnim piętrze Muzeum Narodowego, (znajdującego się na stołecznym placu głównym), w bardzo obszernej sali, wisiało kilka zdjęć Kirgizów biorących udział w wojnie i tu żołnierzom, uzbrojonym w karabiny, towarzyszyły... tajgany. Czarne, dumne, ciekawe, wiernie stojące przy swoim panu - tak, jak o tym czytałem. Choć miałem przed sobą zdjęcia archiwalne, czarno-białe, niewyraźne, z pewnością prezentujące rzeczywistość przynajmniej sprzed kilkudziesięciu lat, to poczułem, że nie wszystko stracone, być może gdzieś tu są jeszcze tajgany.

chart Po zwiedzeniu muzeum, które jest jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc w Biszkeku, udaliśmy się na spacer po nieodległym bulwarze. Tam zainstalowali się uliczni artyści malarze. Wprawdzie obrazów było dużo, to większość prezentowała poziom charakterystyczny dla tego typu miejsc na całym świecie - o dzieła sztuki było raczej trudno. Jednak nie to zajmowało moją uwagę, ważne było, by znów znaleźć ślady tajganów. Bo jeśli na obrazach ulicznych, sprzedawanych turystom (wciąż jeszcze bardzo nielicznym w tym wyjątkowo ciekawym kraju) można by znaleźć przedstawienia chartów kirgiskich, oznaczałoby to, że są to psy, które są stałym elementem świadomości i identyfikacji kirgiskiej. Bo skoro by tu były, znaczyłyby, że są powszechnie znane i rozpoznawalne. Jakże się radowałem, gdy w ulicznej galerii, długiej na około sto metrów, znalazłem obrazy z tajganami. Było ich nawet kilka. W spacerze po Biszkeku towarzyszyła nam Tatiana Dubinina, kynolog pracujący dla Kirgiskiego Związku Myśliwych i Rybaków; osoba zajmująca się rejestrowaniem i tatuowaniem tajganów, osoba, która współkreowała zainteresowanie rasą. Dubinina oglądała z nami uliczne obrazy, z radością i ukontentowaniem stwierdziła, że jeszcze kilka lat temu w tym miejscu nikt nie byłby w stanie ani znaleźć obrazu z tajganem, ani żaden z artystów nie wiedziałby, czym jest tajgan. Jeszcze większą niespodzianką była wizyta na targowisku pamiątek - takich pamiątek, które czasem nawet wstyd kupić. Wizyta w tym mało wyrafinowanym miejscu stała się jednak przyczynkiem kolejnej dawki radości - wśród pamiątek masowej produkcji dość łatwo można było wynaleźć takie, które przedstawiały tajgany.

Jak się później dowiedziałem od Żylidis Szerszenowej, przewodniczącej Kirgizkynologii (związku kynologicznego w Kirgistanie), tajgan nie często jawił się jako motyw sztuk plastycznych. Wynikało to z dwóch faktów - po pierwsze przeważająca część muzułmanów, nie dążyła do kopiowania sylwetki psa, a ponadto tajgan był psem o czystej funkcji utylitarnej, nie estetycznej. Pomysł przenoszenia go w obce dla utylitaryzmu obszary kirgiskiej wyobraźni mało komu wydawał się trafiony. Jednakże powszechność tych psów, szczególnie dawniej, pozwalała im na choć symboliczne przenikanie tkanki kulturalnej narodu.


chart (...)

Tomasz Borkowski po sędziowaniu i dokładnym obejrzeniu wszystkich psów w poszczególnych klasach omawiając je między innymi powiedział: „chart kirgiski tajgan jest odrębną rasą różniącą się od innych chartów cechami budowy, ogólnym typem i zdecydowanym piętnem użytkowości. Psy te cechuje zwarta budowa, sucha z wyraźnie wykształconymi i widocznymi przez skórę mięśniami konstrukcja, prawie całkowity brak rozwiniętej tkanki podskórnej. Proporcje ciała i poszczególnych odcinków kości kończyn przemawiają za możliwością szybkiego startu i gwałtownego biegu połączonego z nagłymi zwrotami w trudnym terenie. Prawie wszystkie prezentowane egzemplarze miały pojemne klatki piersiowe, mocne grzbiety, wysoko osadzone i noszone ogony zakończone w większości pierścieniem. Były zrównoważone, pozwalały się omacywać i nie wykazywały w stosunku do sędziego agresji. Niektóre z nich były wychudzone. Brak doświadczenia w prezentacji w ringu był powodem trudności w ocenie swobodnego kłusu. Większość psów poruszała się równolegle, wystarczająco wydajnie i płynnie przy braku wyraźnych wad pospolitych kończyn. Częstym jest lekkie odstawianie łokci i luźne nadgarstki oraz mierne kątowanie kończyn tylnych. Okrywa włosowa była zróżnicowana zarówno pod względem długości włosa, obecności podszerstka, a także rodzaju i miękkości włosa. Wszystkie zachowywały typowy zgodny z miejscowym wzorcem typ głowy mało zróżnicowany u obu płci. Samce są większe o grubszej kości od suk, ale brak wyraźnego dymorfizmu płciowego.”

Ważnym aspektem wystaw organizowanych przez Kirgizkynologię, jest również to, że można na nie zgłaszać wszystkie tajgany - nawet te, które nigdzie wcześniej nie były rejestrowane. Oczywiście zanim wejdą na ring, są zapisywane i trafiają do odpowiednika polskiej księgi wstępnej. Warto nadmienić, że dla wielu kirgiskich wystawców cel prezentowania psów w ringu jest wciąż mało zrozumiały, choć otwarcie przyznają, że wystawa jest okazją do poznania psów innych właścicieli, mieszkających często daleko i których bez wystawy nie mogliby nigdy spotkać.

Wielkim zaskoczeniem dla wystawiających psy w Biszkeku, zarówno na wspomnianej wystawie, jak i na wystawie odbywającej się dzień później (obie wystawy były wszystkich ras – przy udziale ponad 200 zgłoszonych psów) oraz sędziowanej przez Małgorzatę Supronowicz były wysokie lokaty tajganów w konkurencjach finałowych. Dla chartów kirgiskich znalazło się „miejsce na podium” w konkurencji na najlepsze szczenię, najlepszego juniora oraz najlepszego weterana. Piękne tajgany stały „łapa w łapę” z rasami uznanymi na całym świecie.

Sytuacja wystawowa, jak i hodowlana tajganów w Kirgistanie wydaje się wyśmienita. Coraz większa liczba zgłoszeń na wystawę, coraz większa liczba rejestrowanych miotów, kryć oraz szczeniąt, pozwala myśleć o przyszłości tajgana pozytywnie. Problemem „nękającym” rasę jest to, że Kirgistan wciąż nie jest członkiem FCI, (co ma ulec zmianie w 2009 roku), a tajgan nie jest jeszcze uznaną rasą przez FCI i nie ma jeszcze wzorca FCI. Kolejnym problemem jest duża śmiertelność szczeniąt, gdyż ze względów na koszty psy nie są odrobaczane i nie są powszechnie szczepione. Piękny i użytkowy tajgan nie jest jeszcze psem popularnym poza Kirgistanem. Na nieco większą skalę hodowany jest jedynie w Rosji, w mieście Twjer przez Tatianę Tihomirową. Mioty w jej hodowli pojawiają się dość regularnie.

Polskie akcenty w popularyzacji tej rasy są znaczące. Związek Kynologiczny w Polsce był pierwszą organizacją na świecie, która zdecydowała się na „wpuszczenie” tajganów na ringi Światowej Wystawy Psów Rasowych w Poznaniu. "Polskie" tajgany były pierwszymi przedstawicielami rasy zaprezentowanymi na ringach słowackich i węgierskich. Także w Polsce, w hodowli Tulpar, 14 lutego 2008 roku, urodził się miot tajganów, pierwszy na całym świecie poza krajami b. ZSRR.

No i wreszcie to Polak sędziował największą, jak dotychczas stawkę tajganów w historii rasy. Część tych wydarzeń stała się na tyle istotna dla Kirgizów, że została odnotowana w pierwszej monografii rasy autorstwa Zamirbeka Karymszaktegi, wydanej w języku kirgiskim w 2007 roku w Biszkeku. Jako, że od czasu wydania książki, miało miejsce kilka ważnych wydarzeń, można przypuszczać, że w przygotowywanej obecnie kolejnej monografii, tym razem w języku rosyjskim, fragment książki dotyczący polskiej działalności na rzecz rasy będzie poszerzony.

CHARAKTERTYSTYKA RASY

Pies więcej niż średnich rozmiarów. Minimalna wysokość w kłębie: u psów 65 cm, u suk 60 cm. Zrównoważony, ruchliwy, ale na widok zwierzyny mocno pobudzony. Sposób poruszania się: do poderwania zwierzyny nie spieszny kłus i stęp, przy pościgu galop. Umaszczenie czarne, czarne z białymi znaczeniami, szare, płowe, białe, pręgowane. Ciemne umaszczenie może występować razem z białymi znaczeniami i podpalaniem. Okrywa włosowa miękka, często długa, gęsta, zimą rozwija się podszerstek.
Głowa długa, sucha, widziana z góry klinowata. Wargi przylegają do szczęk.


(...)




tekst: Marcin Błaszkowski
zdjęcia: Tomasz Borkowski








Molinezje
jak je chować i rozmnażać ?



Molinezje to ryby dobrze znane szerokim rzeszom akwarystów. Często jednak utrzymywane są w nieodpowiednich warunkach środowiskowych, co skutkuje zwiększoną zapadalnością na choroby oraz słabymi wynikami w rozrodzie.


molinezje Pochodzenie i warunki chowu
Molinezje należą do rodziny piękniczkowatych (Poecilidae) i w warunkach naturalnych zamieszkują półwysep Jukatan, Południową Karolinę, Meksyk oraz wody Wenezueli i Kolumbii. Można je utrzymywać już w niewielkich zbiornikach o pojemności 30-50 l (molinezja ostrousta), jednakże w przypadku molinezji szerokopłetwej (latipiny) i żaglopłetwej (welifery), które dorastają do kilkunastu cm długości potrzebne jest znacznie obszerniejsze akwarium o pojemności co najmniej 200 i więcej litrów. Zbiornik koniecznie powinien być obficie zarośnięty roślinnością, zarówno twardo- (zwartki, żabienice), jak i miękkolistną (rogatek, ludwigia, kabomba, moczarka, wywłócznik, różdżyca, synema itp.). Nie może także zabraknąć roślinności pływającej: paprocie, rzęsy, salwinia, pista. Najlepiej jeśli zbiornik, w którym utrzymujemy molinezje urządzimy w stylu podwodnej łąki z pozostawieniem jednak wolnej przestrzeni do swobodnego pływania. Podłoże powinien stanowić drobny żwirek oraz kilka płaskich kamieni, które przy dobrym oświetleniu szybko pokrywają się dywanem zielonych glonów.
Akwarium musi być silnie oświetlone (najlepiej światłem mieszanym - świetlówkowo-żarówkowym przez co najmniej 12-14 godzin dziennie), aby zapewnić optymalny wzrost roślin i glonów. Kilkugodzinny dostęp światła słonecznego w ciągu dnia wpływa znakomicie na samopoczucie omawianych ryb.
Molinezje należą do ryb ciepłolubnych. Optymalna dla nich temperatura wody to 27-28°C. Długotrwałe spadki temperatury są dla nich szczególnie szkodliwe prowadząc do gwałtownego obniżenia odporności organizmu i następczego rozwoju zakażeń bakteryjnych lub grzybiczych. Ponieważ gatunek ten w naturze zasiedla również słonawe partie wód (ujścia rzek), dodatek soli kuchennej niejodowanej w proporcji 1 łyżeczka stołowa na 20-30 l wody wpływa na ryby bardzo korzystnie. Preferują wodę średnio twardą o lekko zasadowym odczynie (pH 7,2-7,5). Wskazana jest okresowa (np. raz w tygodniu), ale nieznaczna (5-10 l) podmiana wody na świeżą (wlewać zawsze odstaną i o tej samej temperaturze co w akwarium).
Molinezje doskonale nadają się do utrzymywania w akwariach zespołowych, gdyż są spokojne i towarzyskie. Stosunkowo rzadko zdarzają się egzemplarze zadziorne, które obskubują płetwy innym rybom. Doskonale przy tym oczyszczają szyby, kamienie i liście roślin z porastających je glonów. Potrafią uporać się z większością glonów, a obskubywane przez nie powierzchnie liści roślin nie ulegają przy tym uszkodzeniu. Jedynie bardzo młode i delikatne pędy miękkich roślin mogą być przez nie objadane, ale przy odpowiednim i obfitym żywieniu zastępczymi pokarmami roślinnymi, straty z tego powodu są minimalne. Ze względu na szybką przemianę materii i dużą ilość odchodów (żyworódki) w zbiorniku konieczny jest wydajny filtr oparty głównie na filtracji biologicznej.
molinezje Dobierając skład gatunkowy w akwarium zespołowym należy zwrócić szczególną uwagę na to, aby nie było wśród nich gatunków agresywnych i mających skłonność do obgryzania płetw współmieszkańcom (np. brzanki sumatrzańskie). Welifery i latipiny najlepiej jest hodować same lub w towarzystwie innych spokojnych gatunków żyworodnych. Ryby te odznaczają się dużą ruchliwością i niemal przez cały czas zajęte są wyszukiwaniem pokarmu, a zwłaszcza obskubywaniem glonów. Wskazane jest pozostawianie ich na tylnej i jednej z bocznych ścian zbiornika. Najlepiej czują się w grupach złożonych z kilkunastu osobników. Między samcami (zwłaszcza młodymi) dochodzi często do utarczek. Ich nasilenie zwykle nie jest zbyt silne, ale czasami może spowodować, że słabsze osobniki żyjąc w ciągłym stresie gorzej rosną, a nawet zatrzymują się w rozwoju. Zmusza to hodowcę do właściwego doboru samców (zwykle 1 na 5-7 samic). W selekcji oprócz zdrowia, intensywności ubarwienia i pokroju (w tym wielkość płetwy grzbietowej) powinno się również uwzględniać temperament i skłonność do utarczek. Samce zaczepne i agresywne eliminujemy z hodowli zestawiając ze sobą spokojne i o łagodnym temperamencie. Hodowcy pragnący uzyskiwać potomstwo o wiadomym obustronnym pochodzeniu utrzymują dojrzałe do rozrodu, dziewicze samice osobno i kojarzą je kolejno z wyselekcjonowanymi samcami.
Szczególną uwagę należy również zwrócić na to, aby w żadnym wypadku nie dopuszczać do kojarzenia między sobą ryb spokrewnionych. Może to bowiem w krótkim czasie doprowadzić do wystąpienia u potomstwa tzw. depresji inbredowej objawiającej się m.in. spadkiem żywotności, płodności, intensywności ubarwienia i odporności na choroby, karłowatością, zmniejszeniem wielkości płetwy grzbietowej (niekiedy bardzo znacznym) itp. Są to ni mniej, ni więcej jak tylko typowe symptomy powolnego wyradzania się gatunku. Samce i samice powinny bezwzględnie pochodzić z różnych, niespokrewnionych ze sobą źródeł, gwarantujących odpowiednio zróżnicowaną pulę genową w utrzymywanej populacji.
Hodowla molinezji szeroko- i żaglopłetwej w akwarium często nie daje pożądanych rezultatów z uwagi na silną tendencję tych gatunków do wyradzania się w niewoli. W nieodpowiednich bowiem warunkach środowiskowych ryby te szybko karłowacieją, a najwspanialsza ozdoba samców - rozpięta w kształcie żagla, ogromna płetwa grzbietowa, nigdy nie osiąga swojej genetycznie założonej wielkości. Przyczyn tego stanu rzeczy jest co najmniej kilka, a wśród najważniejszych należy wymienić m.in. utrzymywanie ryb w zbyt małych zbiornikach, niedocenianie roli jaką w żywieniu tych gatunków odgrywają pokarmy roślinne oraz zbyt niska ciepłota wody.


Żywienie
(...)


Rozmnażanie i wychów narybku
(...)


dr Hubert Zientek








Rekordowe drzewa Polski
Które najstarsze?

drzewo Z okazji wakacji proponujemy naszym Czytelnikom temat nieco nietypowy - chcielibyśmy zaprezentować Państwu najciekawsze drzewa - pomniki przyrody rozsiane na terenie Polski oraz zachęcić do ich odwiedzenia podczas letnich wypraw i wycieczek. Ponieważ drzew takich jest w naszym kraju bardzo wiele postanowiliśmy skoncentrować się na tych najbardziej niezwykłych. W najbliższych numerach f&f zaprezentujemy więc swego rodzaju rekordzistów: okazy najstarsze oraz najokazalsze, legitymujące się wyjątkowymi obwodami pni, jak również najciekawsze z racji ich historii lub wyglądu. Swą podróż po Polsce rozpoczniemy od „leśnych matuzalemów”, których wiek sięga wielu setek lat...


Kwestia wieku wielkich, sędziwych drzew od dawna frapowała ludzi, zarówno zwykłych przechodniów podziwiających te cuda natury jak też specjalistów-naukowców próbujących zgłębić ich tajemnice. Wokół tego tematu narosło wiele legend i mitów. Pierwotnie sądzono, że wiek danego drzewa jest ściśle powiązany z jego rozmiarami, a zatem największe okazy, niejako siłą rzeczy, muszą być jednocześnie najstarsze. Szybko jednak okazało się, że wcale nie musi tak być. Rozmiary drzewa zależą, bowiem nie tylko od liczby przeżytych przez niego lat, ale od siedliska na jakim wyrosło (im bardziej odpowiada ono danemu gatunkowi tym osiąga on większe rozmiary), uwarunkowań genetycznych, otoczenia, wpływu środowiska, i wielu innych, nieraz trudnych do przewidzenia czynników. Tym samym ocena wieku tylko na podstawie wyglądu zewnętrznego drzewa może być bardzo myląca. Metodą tą posługiwano się jeszcze przed półwieczem. Bazując na niej ówcześni specjaliści byli przekonani, że rosnące w Polsce dęby są w stanie dożywać 1200-1500 lat, zaś cisy - nawet 2000 lat. Dopiero późniejsze badania przy użyciu naukowych metod zweryfikowały tę teorię. Obecnie jako podstawę oceny wieku drzew przyjmuje się liczbę słojów jaka odłożyła się na przekroju ich pni. Każdy słój oznacza w przybliżeniu jeden rok życia (choć istnieją wyjątki od tej reguły). W celu określenia liczby słojów nie trzeba wcale ścinać drzewa. Wystarczy posłużyć się specjalnym świdrem dendrometrycznym mającym postać wydrążonej w środku wykonanej z hartowanej stali rurki. Rurkę tę wkręca się w pień drzewa i następnie, przy pomocy specjalnej łyżeczki, wyciąga z niej tzw. wywiertek, czyli cylindryczny walec drewna z wyraźnie zaznaczonymi na nim słojami. Operacja ta, starannie wykonana, jest praktycznie nieszkodliwa dla drzewa. Na podstawie badania wywiertka można precyzyjnie oszacować wiek danego okazu, pod warunkiem oczywiście, że sięga on, aż do rdzenia pnia. W przypadku dużych, sędziwych drzew pojawiają się jednak dwa problemy – po pierwsze świder dendrometryczny jest za krótki (zwykle ma on ok. 40 cm długości) i nie sięga do środka pnia. Zresztą, nawet gdyby użyć wystarczająco długiego świdra i tak na niewiele by się to zdało, bowiem drewno we wnętrzu starych drzew prawie zawsze jest całkowicie zmurszałe i rozłożone do tego stopnia, że nie sposób rozróżnić w nim słojów. Dlatego też w przypadku takich okazów pobiera się tylko wywiertek z zewnętrznej partii drzewa po czym na podstawie widocznych na nim słojów wylicza się średnią wielkość przyrostu rocznego i następnie dzieli się przez tę wartość wielkość promienia przekroju pnia drzewa. Tym samym można, stosunkowo dokładnie, poznać jego przybliżony wiek.
drzewo W drugiej połowie XX wieku stosując tę metodę specjaliści oszacowali wiek bardzo wielu sędziwych drzew rosnących na terenie Polski. Ku ich sporemu zaskoczeniu okazało się, że uzyskane tą drogą wartości były dużo niższe od pierwotnie zakładanych. Tym samym mity o „tysiącletnich” dębach odeszły w zapomnienie. Mimo to jednak, wiek niektórych rosnących w Polsce drzew budzi respekt. Aby stanąć "twarzą w twarz" (a raczej "w pień") z najstarszym drzewem naszych ziem należy udać się na południowy zachód do miejscowości Henryków Lubański w woj. dolnośląskim. We wsi tej rośnie wspaniały okaz cisa pospolitego (Taxus baccata) – zimozielonego drzewa (lub krzewu) o miękkich, spłaszczonych igłach. Jego wiek określono na podstawie pobranych próbek drewna na ok. 1275 lat. Do naszych czasów dotrwał tylko jego fragment o wysokości 11 m. Szczególnie imponująco prezentuje się nasada pnia. Choć zachowały się tylko jej resztki jeszcze dziś można stwierdzić, że odznaczała się ona niepospolitymi rozmiarami. Obwód pnia na wysokości 1,3 m (jest to obligatoryjna wysokość, na której mierzy się obwód pni drzew - leśnicy określają tak zmierzoną średnicę pnia mianem pierśnicy) kiedyś wynosił podobno 512 cm.

Dotarcie do sędziwego cisa nie stanowi obecnie większego problemu. Już przy głównej drodze w Henrykowie znajdują się tablice wskazujące drogę do tego niezwykłego, żywego zabytku przyrody. Okolica drzewa jest starannie uprzątnięta i obsadzona innymi, młodymi cisami. W okolicznym gospodarstwie można też nabyć pocztówki z wizerunkiem drzewa i dowiedzieć się wiele o jego historii z ustawionych w pobliżu tablic informacyjnych. Co ciekawe, drzewo to było znane już przed wiekami. Zachowała się nawet wiadomość, że w 1813 r., zdewastowali je stacjonujący we wsi kozacy siekając jego pień szablami.

Po odwiedzinach w Henrykowie warto udać się 80 kilometrów na wschód, aby spotkać się z innym leśnym patriarchą. W miejscowości Piotrowice koło Szprotawy, tuż przy głównej drodze rośnie bowiem potężny dąb szypułkowy (Quercus robur) o dumnej nazwie "Chrobry" - najstarsze drzewo tego gatunku znajdujące się na terenie Polski i w ogóle najstarsze drzewo liściaste kraju (starszy od niego jest tylko opisany wcześniej cis z Henrykowa i, być może, również inne, nie zbadane dotąd cisy). Jego wiek szacowany jest na 750 lat.


(...)


tekst i zdjęcia:
Elżbieta Zarzyńska,
Paweł Zarzyński







Powrót do archiwum

Strona główna





Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.