darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Wrzesień 2009





kanar

Kanarki kształtne
Warunki chowu i hodowli

Kanarki kształtne powoli zdobywają w Polsce popularność. Nie są oczywiście, i pewnie nigdy nie będą, tak powszechnie hodowane jak tak zwane kanarki kolorowe, ale warto o nich pisać, gdyż dzięki swojej różnorodności i wielości ras stanowią one wspaniałą grupę kanarków, godną poświęcenia jej uwagi. Zapewne wielu czytelników spotkało te piękne ptaki na wystawach organizowanych w Polsce i zadawało sobie pytanie, czy utrzymanie kanarków kształtnych jest kłopotliwe? Patrząc na przedstawicieli niektórych ras można mieć wrażenie, że nie są to ptaki dla każdego i nie nadają się do utrzymania w każdych warunkach. Jest w tym odrobinę prawdy, gdyż kanarki kształtne faktycznie mają wyższe wymagania od kanarków kolorowych, ale nie są to warunki nie do spełnienia.
Należy pamiętać, że wszystkie ptaki, niezależnie do jakich gatunków należą mają podobne potrzeby dotyczące kilku podstawowych i ważnych parametrów.


Pomieszczenia

kanar Pomieszczenia, w których znajdują się klatki nie mogą być narażone na przeciągi, lecz powinny zapewniać wymianę powietrza na odpowiednim poziomie. Ptaki mają zdecydowanie szybszą przemianę materii niż ssaki, więc potrzebują znacznie więcej tlenu do prawidłowego funkcjonowania. W małych i źle wentylowanych pomieszczeniach może dochodzić do zwiększania się wilgotności i rozwijania się różnego rodzaju grzybów i pleśni, które w negatywny sposób będą wpływać na zdrowie naszych kanarków. Uwaga! Zbyt suche powietrze również źle wpływa na zdrowie ptaków prowadząc do chorób układu oddechowego, ale również powodując straty w lęgach. Zakładając hodowlę należy o tym pamiętać, by wybrać takie pomieszczenie, które będzie zapewniać odpowiednią temperaturę, wilgotność i dostęp do naturalnego oświetlenia. Najlepsze pod tym względem są pokoje z oknami ustawionymi na wschód, zachód, południowy-wschód, lub południowy-zachód. Kierunki: południowy, a szczególnie północny nie są polecane. Mimo, iż w handlu oferowane są nowoczesne świetlówki imitujące promieniowanie słoneczne, nie zastąpią one naturalnego światła. Dlatego jeśli nie mamy możliwości zapewnienia podstawowych warunków wymienionych wyżej, to lepiej nie kupujmy żadnego ptaka, bo nawet w największej klatce, będzie mu po prostu źle.
Generalnie, duże dobowe skoki temperatury niekorzystnie wpływają na większość gatunków ptaków utrzymywanych w warunkach domowych.
Niepolecanym miejscem na ustawienie klatek z kanarkami jest kuchnia. W takim miejscu narażamy zwierzę na wyziewy z gotowania, okresowo dużą ilość pary wodnej, gaz z kuchenki lub dym z pieca węglowego. Wszystkie te czynniki negatywnie wpływają na zdrowie i kondycję kanarków, i mogą przyczynić się do wystąpienia różnych chorób oraz późniejszych niepowodzeń w hodowli.
Wiele słyszy się też o niezdrowym promieniowaniu pochodzącym od odbiorników telewizyjnych, ale pamiętajmy, że dotyczy to głównie telewizorów kineskopowych, i w tym przypadku nie należy ustawiać klatek za telewizorem i tuż przed ekranem, ponieważ tam promieniowanie jest najsilniejsze. W miarę zwiększania się odległości od lampy kineskopowej promieniowanie słabnie. Dlatego jeśli nie mamy innej możliwości, to lepiej trzymać kanarki w pokoju, gdzie jest telewizor, niż w kuchni, ale na ścianie przeciwległej w stosunku do tej, przy której ustawiony jest odbiornik telewizyjny.
Ważne jest również umieszczenie klatek i wolier możliwie wysoko, czyli na linii wzroku dorosłego człowieka, lub nawet nieco wyżej. Ptaki czują się wtedy bezpiecznie, a do "pełni szczęścia" potrzebują przynajmniej jednej pełnej powierzchni, czyli klatki dosuniętej chociaż jednym bokiem do ściany. Klatka wolno stojąca na środku pokoju nie daje kanarkowi poczucia bezpieczeństwa, i ptak może czuć się osaczony.
W dużych hodowlach trudno zachować umieszczenie klatek na wspomnianej wyżej wysokości, ale niemniej ptaki lubią zaciszne miejsca, więc zapewnienie im przynajmniej jednej „pełnej” ściany znacznie poprawia komfort życia.


Klatka
(...)

Na zakończenie
(...)





Tekst: Grzegorz Kopeć





grzyb, grzyby,

Grzyby pod ochroną



Wrzesień to pora grzybobrania. Temu wspaniałemu hobby z zapałem oddają się miliony naszych rodaków. Podczas jesiennych wędrówek po lesie w poszukiwaniu grzybów warto jednak pamiętać, że są również i takie ich gatunki, których nie powinno się zbierać jeśli nie chcemy znaleźć się na bakier z prawem. Mowa oczywiście o grzybach objętych ochroną gatunkową, mającą za zadanie ustrzec je przed wyginięciem.


Na terenie naszego kraju występuje przypuszczalnie około 12 tys. gatunków grzybów. Trzecią część tej liczby stanowią tak zwane grzyby wielkoowocnikowe, czyli takie, których owocniki osiągają wielkość co najmniej 5 mm. Ze względu na ich widoczne cechy makroskopowe są najlepiej poznaną i zbadaną grupą tych organizmów. Wiele z nich spotyka się w Polsce bardzo rzadko lub tylko lokalnie. Areały ich występowania niejednokrotnie kurczą się doprowadzając je na skraj wyginięcia. Wiele gatunków już zanikło. Choć wiemy, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu były dość pospolite, dziś nie udaje się odnaleźć nawet jednego ich owocnika. Do takiego stanu doprowadziły zmiany klimatyczne, zmiany struktury wiekowej drzewostanów, obniżanie się poziomu wód gruntowych, degradacja środowiska, nadmierna presja ze strony człowieka i wiele innych czynników mających destrukcyjny wpływ na otaczającą nas przyrodę.
Wobec powyższego palącą potrzebą było wprowadzenie ochrony gatunkowej najbardziej zagrożonych grzybów. Polska wdrożyła tę formę opieki prawnej już w 1986 roku jako pierwsze państwo europejskie i jeden z pierwszych krajów na świecie. Po długotrwałych dyskusjach, na mocy rozporządzenia Ministra Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego objęto ochroną gatunkową około 20 gatunków grzybów. Po nowelizacji i sprecyzowaniu w 1995 roku lista grzybów chronionych obejmowała 24 gatunki. Budziła ona jednak wiele kontrowersji, bowiem znalazły się na niej tylko nieliczne z naprawdę zagrożonych gatunków. Obejmowała głównie grzyby największe, najbardziej oryginalne i najłatwiej rozpoznawalne. W takiej postaci pełniła bardziej rolę edukacyjną niż ochroniarską. Dlatego w 2004 roku dokonano kolejnej, jak na razie ostatniej jej aktualizacji. Na dzień dzisiejszy lista grzybów objętych w Polsce ochroną ścisłą liczy 52 pozycje. Trudniej natomiast precyzyjnie określić liczbę gatunków, bowiem znajdują się na niej tzw. pozycje zbiorcze, obejmujące całe rodzaje grzybów, a mianowicie: czarka (Sarcoscypha spp.), gwiazdosz (Gastreus spp.), kolczakówka (Hydnellum spp.), sarniak (Sarcodon spp.), pałeczka (Tulostoma spp.), soplówka (Hericium spp.) oraz szmaciak (Sparassis spp.). Liczebność gatunków niektórych z nich występujących na terenie Polski stanowi przedmiot dyskusji i wymaga potwierdzenia. W pewnym przybliżeniu można przyjąć, że w naszym kraju jest obecnie ok. 80 gatunków grzybów chronionych. Poniżej przedstawimy niektóre z nich, oczywiście nie wszystkie. Skupimy się na gatunkach charakterystycznych oraz jadalnych, na które, niestety raczej tylko sporadycznie, możemy natknąć się podczas jesiennego grzybobrania.


grzyb, grzyby, Szmaciaki

Listę takich właśnie grzybów otwierają szmaciaki: gałęzisty (Sparassis crispa) i krótkotrzonowy (S. laminosa) dość podobne i na pierwszy rzut oka trudne do odróżnienia.
(...)

Ozorek dębowy

Znacznie częściej występującym i również jadalnym gatunkiem jest ozorek dębowy (Fistulina hepatica). Można go spotkać na pniach żywych, rzadziej martwych dębów, najczęściej u podstawy pni. Jest sprawcą brunatnej zgnilizny mozaikowatej drewna. Owocniki pojawiają się późnym latem i jesienią, najczęściej od sierpnia do października. Mają one specyficzny, niepowtarzalny wygląd. Przypominają płat surowej wątroby lub język zwierzęcia (stąd nazwa). Występują pojedynczo lub w skupieniach po kilka sztuk. Są przyrośnięte do drzewa bokiem lub bocznym, krótkim trzonem. Mają kształt półkolisty, nerkowaty lub łopatowaty. Mogą osiągać znaczne rozmiary, do 25 cm średnicy i do 6 cm grubości. Barwa, początkowo bladoróżowa z wiekiem zmienia się na czerwoną lub czerwonobrunatną. Na powierzchni owocnika brak typowej skórki. Jest ona śluzowata, promieniście żyłkowana lub pręgowana. Powierzchnia młodych okazów jest brodawkowata i pokryta kroplami krwistego, czerwonego płynu. Starsze okazy są gładkie i suche. Hymenofor jest rurkowy, intensywnej krwistoczerwonej barwy. Stosunkowo długie (10-15 mm) rurki nie są ze sobą pozrastane. Mają przy tym ciekawą budowę anatomiczną. Zaczątki rurek powstają początkowo na całej powierzchni owocnika, także na jego górnej stronie (stąd brodawki u młodych okazów). Przy zgnieceniu rurek lub miąższu następuje przebarwienie na kolor czerwony lub brunatny i obfite wydzielanie krwistego płynu. Miąższ jest gruby (do 3,5 cm), mięsisty, barwy czerwonej z odcieniem marmurkowym i delikatnym żyłkowaniem.
Ozorek dębowy występuje nie tylko w lasach. Można spotkać go również w parkach, zadrzewieniach przykościelnych, alejach, itp. Bardzo często poraża cenne, zabytkowe, wiekowe dęby będące pomnikami przyrody.
Kulinarne walory tego gatunku znane były już przed wiekami. W „Dykcyonarzu roślinnym...” księdza Krzysztofa Kluka wydanym w 1809 r. znalazła się o nim następująca wzmianka: „Dębniak. Trzona nie ma. Głowa iest rurkowata, mięsista, nieco się mieniąca, brunatna, pierwey zmarszczona i wpukła, potém łapkowata, czasem bardzo wielka, i iak kryzy pofałdowana. Dziurki biało siwe. Rośnie na dębach. Można go zażywać”. W istocie mięsiste i soczyste owocniki ozorka mają specyficzny smak. Podobno najsmaczniejsze są młode okazy.

Purchawica olbrzymia
(...)

Sromotniki

Jeśli już mowa o szokowaniu nie sposób pominąć innego chronionego grzyba o wdzięcznej nazwie sromotnik fiołkowy (Phallus hadriani). Zarówno jego nazwa polska jak i łacińska nie są dziełem przypadku, bowiem owocniki tego gatunku posiadają wysoce oryginalny i budzący niedwuznaczne skojarzenia kształt. Grzyb ten jest wprawdzie dość rzadki, ale znacznie częściej można natknąć się na jego bliskiego kuzyna, sromotnika bezwstydnego (P. impudicus) który do niedawna (do 2004 r.) również znajdował się pod ochroną. Jest on jednak żywym dowodem na to, że nawet zagrożone gatunki mają szansę na przetrwanie i odbudowę swej liczebności. Obecnie sromotnik bezwstydny rozprzestrzenił się do tego stopnia, że występuje nawet w parkach wielkich miast. Tak więc jego dalsza ochrona gatunkowa stała się po prostu bezzasadna.
Obydwa gatunki sromotników odznaczają się ciekawą biologią. Ich owocniki rozwijają się początkowo pod ziemią. Za młodu są kuliste lub jajowate i mają średnicę od 3 do 6 cm. Pokryte są białą, gładką lub słabo żyłkowaną osłoną. Podstawa jest nieco pofałdowana i przytwierdzona do podłoża za pomocą przypominających korzenie sznurów. W miarę dojrzewania owocnika osłona pęka i wyrasta z niej trzon zakończony główką o charakterystycznym, dzwonowatym kształcie. Trzon jest biały, porowaty i kruchy. Może osiągać wysokość nawet do 30 cm. Główka, stanowiąca odpowiednik kapelusza, jest wyraźnie żeberkowana i ma długość dochodzącą do 6 cm. Jest ona w całości pokryta gęstym śluzem. Zawiera on zarodniki i wydziela bardzo silny (zwłaszcza u sromotnika bezwstydnego), nieprzyjemny zapach gnijącego mięsa. Co ciekawe, śluz ten, po silnym rozcieńczeniu wodą wydziela przyjemny, miodowy aromat. Zadaniem tej odrażającej woni jest przywabienie owadów (głównie muchówek), które zjadając śluz rozprzestrzeniają zarodniki tych grzybów. Po pewnym czasie na trzonie pozostaje pusta główka z białymi komorami.
Sromotniki występują gromadnie od maja do września na glebach żyznych w wilgotnych lasach, parkach i zaroślach. Bardzo łatwo je znaleźć - zaprowadzi nas do nich nos. Oryginalna woń i kształt tych grzybów od wieków intrygowała i wzbudzała zainteresowanie zbieraczy i naukowców. W średniowieczu z owocników destylowano rozmaite środki miłosne i afrodyzjaki. W niektórych krajach zalicza się je do grzybów jadalnych, jednak do spożycia nadają się tylko owocniki młode, będące jeszcze w stadium "jaja". W wielu regionach Europy stanowią atrakcję kulinarną i są podawane pod różnymi wymyślnymi nazwami jak np. "diabelskie jaje". Po usmażeniu przypominają podobno w smaku rybę.

Maślaki
(...)

Inne grzyby
(...)

Zakończenie
(...)





tekst:
dr Joanna Zarzyńska
dr inż. Paweł Zarzyński

cały artykuł jest opublikowany w najnowszym wydaniu f&f, nr 09/2009 (128)







zoo

Miejsca, które warto zobaczyć




Zoo w Dvur Kralove (Cz)

Nie jest sytuacją odosobnioną, iż wielokrotnie w czwartek czy piątek zadajemy sobie pytanie co robić w tzw. weekend? Ostatecznie bez jakiejkolwiek koncepcji jedziemy znów na działkę, idziemy do miasta lub po prostu pozostajemy w domu. Podobnie jest, gdy wyjeżdżamy na wakacje. Często w ferworze przygotowań do podróży, nie zastanawiamy się jednak, co będziemy robić na miejscu?

Co zwiedzimy? Gdzie pojedziemy? A przecież nie musi tak być.

W cyklu proponowanych przeze mnie artykułów będę się starał Państwu przybliżyć te miejsca, które warto, a nawet trzeba zobaczyć jeśli choć trochę interesujemy się światem ożywionym, a przede wszystkim zwierzętami. Część pierwszą chciałbym poświęcić ogrodowi zoologicznemu w Czechach, a dokładniej w Dvur Kralove nad Labem.

Zoo to znajduje się ok. 300 km od Poznania a niewiele ponad 500 km od Warszawy. Zatem mieszkańcy zachodniej Polski są w stanie dojechać tam, zwiedzić ogród i powrócić do domu w ciągu jednego dnia. Mieszkający dalej mogą połączyć wizytę w Dvorze Kralove ze zwiedzeniem ogrodu zoologicznego w Pradze, gdyż odległość między tymi miastami to ok. 140 km. Oczywiście w takim przypadku najlepiej zarezerwować sobie nocleg w Pradze i zwiedzić zoo na drugi dzień.
Ogród zoologiczny w Dvur Kralove to bardzo interesujące i profesjonalne miejsce jeśli przyjrzymy się podobnym placówkom w Europie. Już po wejściu na teren obiektu można bardzo mocno się zdziwić. Zobaczymy tam bowiem zwiedzających wraz ze swymi pupilami. Tak, to nie żart na teren zoo można wchodzić z psami i innymi, mniejszymi zwierzętami domowymi pod warunkiem, że są łagodne, słuchają się właściciela i trzymane są podczas zwiedzania na smyczy. Dla naszych podopiecznych są nawet przygotowane i usytuowane co jakiś czas miski z wodą, szczególnie przydatne w sezonie letnim. W tym miejscu, nie będę rozpisywał się na temat cen i godzin otwarcia ogrodu zoologicznego, gdyż to wszystko możecie Państwo znaleźć na jego głównej stronie internetowej.
zoo Zoo w Dvur Kralove po raz pierwszy zostało otwarte dla zwiedzających w roku 1946, a powierzchnia jaką wówczas zajmowało wynosiła niespełna 7 ha. Lata 50. i 60. to okres silnej modernizacji ogrodu, gdzie powierzchnia jego zwiększyła się do 28 ha. Przełomowym i bardzo ważnym momentem dla zoo był okres lat 70., kiedy to zorganizowano 8 wypraw na kontynent afrykański, z którego przywieziono ok. 2000 zwierząt. W tym miejscu warto podkreślić, że to właśnie fauna Afryki jest domeną tego ogrodu, dla której przede wszystkim warto odwiedzić to miejsce. To właśnie różnorodność (20-25 gatunków) i liczebność (130-150 szt.) afrykańskich ssaków kopytnych zaowocowała powstaniem jedynego w Czechach safari, o powierzchni 27 ha, gdzie zwierzęta można oglądać w wielogatunkowych kolekcjach. Safari można odbywać na piechotę, raczej dla bardziej wytrwałych oraz w specjalnie przygotowanych do tego celu półotwartych autobusach, w których czekają na zwiedzających fachowi przewodnicy opowiadający o oglądanych gatunkach zwierząt, niestety gdy ja zwiedzałem ten ogród zoologiczny przewodnik mówił jedynie po czesku. W ciągu niedługiej, bo ok. 20-30 min. wycieczki zobaczyć można m.in. antylopy szablorogie, blesboki, elandy czy koby. Szczególną atrakcją są wieczorne przejażdżki po tym pięknym safari.
Oczywiście safari to nie jedyne miejsce, gdzie możemy podziwiać ssaki kopytne. Na usytuowanych w całym ogrodzie wybiegach, możemy zobaczyć także antylopy krętorogie reprezentowane przez dwa gatunki: gazelę dama oraz szpringboki. Zoo w Dvur Kralove może poszczycić się również bogatą, chyba największą na świecie, kolekcją różnych gatunków zebr. Znaleźć tu możemy bowiem zebrę Grevy’ego, Hartmana, Chapmana, Damara, równikową i bezgrzywą. Potwierdzeniem, iż stworzone zebrom warunki są optymalne może być fakt, iż regularnie uzyskuje się od nich potomstwo. Podobnie kolekcja gatunków nosorożców, zebrana w prezentowanym ogrodzie zoologicznym, jest uważana za jedną z największych na świecie. Znajdziemy na wybiegach oba gatunki afrykańskie tj. nosorożca spiczastonosego zwanego także czarnym oraz tęponosego, inaczej białego, którego podgatunek północny jest zagrożony wyginięciem, a w naturze żyje jedynie Parku Narodowym w Zairze w ilości nie przekraczającej 30 osobników. Zoo to posiada również nosorożca indyjskiego. Prawdziwą atrakcją, dość rzadko spotykaną w ogrodach zoologicznych, jest bogata ekspozycja rodziny żyrafowatych. W Dvorze Kralove możemy oglądać dwa z 9-12 podgatunków żyraf. W tym skrajnie zagrożoną żyrafę Rothschilda. Afrykańska rodzina żyraf prezentowana jest również przez bardzo ciekawy i chętnie oglądany gatunek - okapi.


tekst i zdjęcia:
dr Sebastian Nowaczewski
Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu





nano akwarium

Nano - akwa - rybki

Wstęp

Nanoakwarybki - cóż to za słowny dziwoląg? Zastanowi się pewnie każdy z rozpoczynających czytanie tego tekstu. Odpowiem - mrużąc jedno oko - podążam za trendami akwarystycznymi. Od jakiegoś czasu spotykam się z określeniem nanoakwarium. Pewnie - jak wszystko co małe - nanoakwarium pojawiło się kilka lat temu w dalekiej Japonii i co prawda wolno, ale przywędrowało również do Europy. Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tą nazwą w niemieckim sklepie zoologicznym, domyśliłem się w czym rzecz, gdyż nagle w mej głowie zaświtało pojęcie: nanometr, a naklejka widniejąca na niezwykle małym, świetnie technicznie wyposażonym akwarium, podpowiedziała resztę. Kiedyś nazwałbym taki zbiorniczek: miniakwarium, dzisiaj - chcąc być trendy - nanoakwarium. Kilka miesięcy temu, pragnąc przekonać się o popularności tej nazwy, zapytałem kilkoro sprzedawców w sklepach zoologicznych: - Co to jest nanoakwarium? Odpowiedzi były zadziwiające. Od szczerych: - Nie wiem, poprzez prawidłowe, po filozoficzną: - Akwarium skomputeryzowane. Ta ostatnia, po głębszym zastanowieniu, może być kiedyś prawdziwa.
A tak naprawdę, co to jest nanoakwarium? Czy to mikroakwarium stwarza dogodne warunki do życia? Czy odpowiada takiemu pojęciu natury, które tak sugestywnie przedstawił Johann Wolfgang Goethe?: "Natura. Otacza nas i obejmuje. Żyjemy wśród niej i jesteśmy jej obcy. Rozmawia z nami nieustannie, a nie zdradza nam swych tajemnic. Jest w niej wieczne życie, rozwój i ruch... Wszystko dzieje się ze jej sprawą, wszystko jest jej zasługą". No tak, po tym pięknym wyjaśnieniu, trudno mi będzie odpowiedzieć.

nano akwarium, Nanoakwarium

Ongiś nadużywano nazwy - megaakwarium, gdyż modne były wielkie zbiorniki. Dzisiaj wzbudzają zainteresowanie super małe akwaria, które różnie są nazywane: mikro- mini- pikolo- nano-akwarium. Skąd zatem określenie nanoakwarium? Nano to przedrostek jednostki miary o symbolu „n”, oznaczający mnożnik 0,000 000 001 = 10-9 (jedna miliardowa). Jeśli do tego przedrostka dodany zostanie wyraz technologia, wówczas powstanie lansowane obecnie (nie tylko w akwarystyce) pojęcie - nanotechnologia. Cóż wobec tego się kryje pod tym terminem? To ogólna nazwa całego zestawu technik i sposobów tworzenia rozmaitych struktur o rozmiarach nanometrycznych (od 0,1 do 100 nanometrów), czyli na poziomie pojedynczych atomów i cząsteczek. Przeto - w dokładnym rozumieniu - nanoakwarium to zbiorniczek mieszczący mniej niż kroplę wody! No tak, a rzeczywistość? A czego się nie robi dla reklamy. W celach marketingowych - i tylko w tym zakresie - można przyjąć tę nazwę. Producenci sprzętu akwarystycznego, pewnie w ramach równie dzisiaj modnego programu związanego z innowacjami, wykorzystali modę na przedrostek nano. A przecież historia nanotechnologii sięga lat 50. XX w., kiedy to Richard P. Feynman wygłosił znakomity i słynny po dziś dzień wykład na ten temat, w czasie którego zastanawiał się, jak zmieścić na główce szpilki całą 24-tomową Encyklopedię Britannikę. Dzisiaj... to żaden problem! Zresztą, ta przysłowiowa główka szpilki zawsze była języczkiem u wagi. Ot, chociażby. W średniowieczu tęgie głowy uniwersyteckie Rzymu też miały przeokropne zmartwienie, bowiem zastanawiały się ... ile diabłów zmieści się na główce szpilki. Ależ ci uczeni mieli dylemat. Ja mam inny. Zastanawiam się: czy miniaturyzacja i technizacja doprowadzą do tego, że niebawem powstanie nanoakwarium, mieszczące ni mniej, ni więcej tylko szklankę wody. Trochę chyba przesadziłem. I w tej mikro pojemności można będzie hodować rybki? Pewnie tak, gdyż już dziś niektóre gatunki ryb jajożyworodnych czują się całkiem nieźle w litrze wody i to bez żadnych ustrojstw technicznych służących napowietrzaniu, filtrowaniu czy ogrzewaniu! Sacrablue! To niemożliwe - zakląłby szpetnie po francusku Książe Pan z bajek „O rozbójniku Rumcajsie”. Ja tylko powiem - A jednak. Są takie rybki. Nazwę je - a czemuż by nie - nanorybkami.

Nanorybki

Skoro jest nanotechnologia, to dlaczegóżby nie miało być nanobiologii? I stąd określenie - nanorybki. Przez kilka lat w moim pokoju pracy stała na biurku przysłowiowa szklana kula, mieszcząca nie więcej niż półtora litra wody, a w niej kilka sztuk drobniczek, Heterandria formosa. Ten mini zbiorniczek, w którym zatopiona była tylko gałązka pospolitego rogatka nie był ogrzewany, ani napowietrzany, ale rybki w nim czuły się doskonale, czego dowodem było liczne potomstwo. Te miniaturowe rybki, patrząc dziś z perspektywy czasu, ułatwiały załatwienie wielu trudnych spraw i rozwiązanie poważnych problemów. A jak? A dlaczego? Opowiem. Zwykle, gdy kogoś gościłem po raz pierwszy, mimo że prowadziliśmy ożywioną dyskusję, czy załatwialiśmy nie byle jakie interesy, jego wzrok mimo chodem uciekał w kierunku szklanego pojemnika. I nie przypominam sobie takiej sytuacji, by gość - wcześniej, czy później - nie zapytał o zawartość pojemniczka, który moi współpracownicy nazwali ... „czarodziejską kulą”. Jako że rzeczywiście był czarodziejski. Dosłownie i w przenośni. Literalnie - bo mieścił zharmonizowaną cząstkę mikroświata. W metaforyczny - bo był impulsem do zmiany tematu w trakcie czasami dość ciężkich pertraktacji. Czekałem cierpliwie. Jeśli gość zapytał o rybki i wysłuchał moich wyjaśnień, byłem prawie że pewien, iż sprawa zostanie pomyślnie zakończona. To był ów magnetyczny czar tych maluśkich, wcale nie bajecznie kolorowych rybek. Takich sobie, chociaż złudna jest ich łacińska nazwa gatunkowa - formosa, oznaczająca - nadobna.
Jakże te rybki można nazwać kolorowymi, skoro podstawowa barwa ich ciała jest oliwkowa z różnymi odcieniami od żółtego do zielonego, a nawet brunatnego. Grzbiet rybek jest ciemniejszy od reszty ciała. Wzdłuż ciała biegnie ciemnobrunatna pręga poprzecinana 6-9 czarnymi prążkami. Prążki te z wiekiem prawie tracą barwę, ale bywają osobniki całkowicie ich pozbawione. Podbrzusze mają białe lub żółtawe. Prawie wszystkie płetwy są jasnożółte, chociaż niektóre linie hodowlane posiadają płetwy bezbarwne lub prawie przezroczyste. Płetwy grzbietowa u obu płci i odbytowa u samiczki są ozdobione brunatnymi plamkami otoczonymi czerwonymi lub jasnobrunatnymi obwódkami. Płetwa odbytowa samca przekształcona jest w gonopodium, narząd ułatwiający wewnętrzne zapłodnienie. Z przedstawionego opisu wynika, że przeważa ubarwienie brunatne, które wcale nie należy do szczególnie atrakcyjnego. A jednak rybki przyciągają i fascynują!
(...)

Zakończenie
(...)




Dr Marek Łabaj






cały artykuł jest opublikowany w najnowszym wydaniu f&f, nr 09/2009 (128)





cały artykuł jest opublikowany w najnowszym wydaniu f&f, nr 09/2009 (128)




Powrót do archiwum

Strona główna





Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.