darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Lipiec 2012





Homing gołębi pocztowych



gołębie WPROWADZENIE

Od czasu do czasu jeden z moich kolegów zaprasza mnie na pogawędkę o gołębiach pocztowych. Okropny fanatyk tego sportu. Niedawno go odwiedziłem. Nie ukrywam, że lubię jego gościnę, gdyż zawsze serwuje jakieś wyszukane trunki. Ostatnio degustowaliśmy koniak courvoisier - czytaj: ku?vw?zje. Smak – prima sort, nazwa – nie do wypowiedzenia przy dzieciach. Zaczęliśmy. Pierwszy łyk. Czekam. Czekam, aż zacznie – jak zwykle - chwalić się osiągnięciami swych gołębi. A tu nic. Milczenie. Aż wreszcie wydusił: - Znasz najnowsze teorie na temat, jak to tam się mówi, romingu gołębi pocztowych? Nie roamingu - odpowiadam, a homingu. To zasadnicza różnica. Śledzę – skwitowałem. - Na bieżąco wszelkie informacje o homingu. - No to powiedz, co tam znowu interesującego odkryto? Po kolejnym łyczku tego obrzydłego w wymowie, lecz smakowitego trunku rodem i bukietem z Szampanii, zagadnąłem: - Na początek zadam ci pytanie. Lecz zanim odpowiesz, zastanów się głęboko. Ale, ale. Może założymy się o butelkę sączonego trunku? - Zgoda – przystał na moją propozycję. A więc odpowiedz: - Czym szybciej można dostarczyć informację: internetem, czy poprzez gołębia pocztowego? Zaklął szpetnie po francusku, wymawiając pierwszy człon nazwy spożywanego trunku i dodał: - Czy ty se jaja ze mnie robisz? Oczywiście, że przez internet! – A właśnie, że nie! - Odpowiedziałem. A więc …


KTO SZYBSZY - GOŁĄB CZY INTERNET?

gołębie Przesyłanie informacji za pomocą gołębi pocztowych to metoda znana od niepamiętnych czasów. Niestety, dawno odeszła do lamusa. Chociaż jeszcze kilka lat temu londyńskie pogotowie posługiwało się gołębiami w dostarczaniu do laboratoriów szpitalnych próbek krwi nieszczęśników wypadków samochodowych. Ptaki były zdecydowanie szybsze od samochodów. Teraz można to zrobić w karetce. Lecz … ostatnio wydarzyła się rzecz niebywała. Pracownicy firmy Unlimited IT, funkcjonującej w RPA, skarżyli się na słabą szybkość przekazów internetowych. Wkurzyło ich to do tego stopnia, że postanowili przeprowadzić eksperyment i udowodnić firmie, jak wolne są jej łącza. Pomysł mieli zaiste diaboliczny. Ale szalenie skuteczny. Przyczepili 4-gigabajtową kartę pamięci do nogi gołębia pocztowego, którego wypuścili z zadaniem dostarczenia informacji do miejsca odległego prawie o 100 kilometrów. Jednocześnie te same dane wysłali łączem ADSL, dostarczanym przez największego krajowego operatora telekomunikacyjnego firmę Telkom. Dzielny gołąb dotarł do celu po 68 minutach. Szybkość imponująca. Kolejne 60 minut zajął transfer danych z karty pamięci do komputera. W czasie tych 2 godzin i 8 minut za pomocą sieci przesłano ledwie… 4% danych. Posługując się zwykłym, najprostszym kalkulatorem łatwo policzyć prędkość przenoszenia danych przez gołębia. Wyniosła ona niemal 8 Mb/s. (ściślej - ok. 4 Mb/s, jeśli wliczony zostanie transfer z karty do komputera). Warto tutaj zauważyć, że z łatwością można ją zwiększyć np. do 64 Mb/s, przyczepiając ptakowi 32-gigabajtową kartę pamięci. No i co? Przegrałeś – niemal wrzasnąłem. On patrzy na mnie z wybałuszonymi oczami. Nie wiem, czy wypił za wielki łyk, czy ze zdziwienia. W odpowiedzi ponownie wymienił skróconą nazwę trunku i zagadnął: - Wytłumacz mi wreszcie, dlaczego gołębie są takie mądre i wracają z daleka do gołębnika.


TO NIE TAKIE PROSTE

Gołębie pocztowe posługują się ciągle jeszcze nie do końca rozpoznaną przez naukowców nawigacją. Czyli sztuką określania aktualnego położenia i obierania kursu prowadzącego z miejsca wypuszczenia gołębia do pożądanego celu - gołębnika. Z nawigacji gołąb korzysta zawsze wtedy, gdy samego celu nie może zobaczyć, ani usłyszeć, ani wywąchać, ani spostrzec w żaden inny bezpośredni sposób.
Dotychczas rozważano kilka możliwości nawigacyjnych gołębi pocztowych. Zakłada się, że gołębie pocztowe w nawigacji mogą się posługiwać kilkoma zasadniczo różnymi metodami. Orientując się na przykład i wykorzystując:
* znaki lądowe (autostrady, rzeki, pasma górskie etc.), a więc za pomocą wskaźników topograficznych;
* położenie słońca, gwiazd, księżyca, a więc metodą astronomiczną;
* zjawiska magnetyzmu i bezwładności;
* niezwykle czuły węch;
* specyficzną budowę oka.
Prawie co roku pojawiają się nowe teorie. Warto je śledzić i analizować. Powinni to czynić przede wszystkim hodowcy gołębi pocztowych, by unikać często słyszanych fantasmagorycznych teorii na ten temat. Najczęściej analizowanymi teoriami są te, które przedstawiłem na rysunku 1.

NAWIGACJA TOPOGRAFICZNA
(..)

NAWIGACJA ASTRONOMICZNA
(..)

NAWIGACJA WĘCHOWA
(..)

NAWIGACJA MAGNETYCZNA
(..)

POŁĄCZENIE TEORII
(...)

ZAKOŃCZENIE
(...)




Dr Marek Łabaj




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lipcowym wydaniu f&f, nr 07 / 2012 (162)











tygrys

Fabryka tygrysów






Chińskie pojęcie ochrony przyrody znacznie różni się od tego znanego nam w Europie. Z jednej strony można spotkać silne zakazy i ostre prawo każące winowajcę za czyn, który niszczy przyrodę, z drugiej strony daje się przyzwolenie na maltretowanie i dręczenie zwierząt. Czasami tworzy się gigantyczne rezerwaty, które chronione są ze wszystkich stron i nie wpuszczane są osoby postronne, a jednocześnie wypala się tam trawy, trzciny i prowadzi wycinkę drzew. Przyglądając się wszystkiemu z daleka można odnieść wrażenie, że z jednej strony Chińczycy chcą chronić resztki swojej natury, ale czasami ta chęć ma przełożenie tylko w jednej płaszczyźnie. Na pewno nie można mówić, że w Chinach realizuje się pojecie rozwoju zrównoważonego. Dobrze jednak, że robi się cokolwiek.

tygrys



Przykładem na niesamowicie dziwną formę ochrony przyrody jest Rezerwat Tygrysów Syberyjskich umiejscowiony w Harbinie. Miasto samo w sobie należy do najładniejszych i najmniej zniszczonych w Chinach. Centrum łudząco przypomina najwspanialsze miasta carskiej Rosji zbudowane w duchu klasycyzmu. Brukowane ulice, parki, synagogi, meczety i cerkwie dają wyobrażenie o dawnej ważności miasta, w którym za cara mieszkała tu kilkutysięczna mniejszość polska. Wyjeżdżając z odrestaurowanego i na wskroś bajkowego Starego Miasta, po minięciu kilkunastu gigantycznych blokowisk należy przekroczyć rzekę Sungari (Songha). Na polskie warunki to rzeka- gigant. Ma prawie 2000 km długości, przy czasami półkilometrowej szerokości. W samym Harbinie rzeka tworzy dzikie rozlewiska z wieloma wyspami, i tak naprawdę jest to jedyne miejsce w mieście, gdzie zobaczyć można prawdziwą przyrodę Mandżurii. Tuż za rzeką znajduje się spory totem informujący turystów, że dotarli na miejsce. Witamy w Rezerwacie Tygrysów!

tygrys



KWATERY i ŚLUZY
(...)

ŁATWA ZDOBYCZ

Podróżując busem, w pewnym momencie wjeżdża się do kwatery z tygrysią młodzieżą. Jest to jedna z największych kwater, której wielkość oscyluje około jednego hektara. Znajduje się w niej blisko 30 tygrysów. Bus zatrzymuje się na bezdrzewnym obszarze w samym środku kwatery, a tygrysy jakby na zawołanie biegną w jego kierunku. Jedno jest pewne - zwierzęta kojarzą bardzo dobrze sylwetkę pojazdu, skoro wszystkie w ciągu zaledwie kilka minut pojawiają się u jego kół. Chwilę później wszystkie dobiegają do niewielkiego samochodu, który akurat wjechał przez śluzę. Za moment wszystko okazało się jasne. Z owego samochodu obsługa rezerwatu wyrzuca karmę dla zwierząt. Z tego też względu tygrysy kojarzą każdy pojazd ze smacznym kąskiem. Mało tego, wyrzucana karma jest żywa! Na tygrysim wybiegu lądują perlice i kury. Zaczyna się jatka! Jedna z osób w busie mówi, ze kiedyś jak była to tygrysom wyrzucano żywe kozy i owce. Tygrysy mają jedzenie, a turyści radość. Dla nas było to trochę niezrozumiałe. tygrysy



Nie chodzi tu już o sam fakt obserwowania i radowania się ze śmierci ptaków, ale w jaki sposób uczy się tygrysy pozyskiwania pokarmu w naturze. Każdy przejeżdżający pojazd tygrysy kojarzą z pożywieniem. Poza tym pożywieniem są tylko i wyłącznie zwierzęta gospodarskie, które są łatwą zdobyczą. Przy wyjeździe z rezerwatu ustawiono tablicę z nazwami żywych zwierząt gospodarskich, które własnoręcznie można wpuścić na wybieg tygrysów i obserwować atak. Obsługa rezerwatu jest świadoma faktu, że żaden z tygrysów nie nadaje się do wypuszczenia na wolność. Bezsprzecznie zwierzęta kojarzą obecność człowieka z pożywieniem i nie czują przed nim strachu. Prawdą jest, że na terenie Chin praktycznie nie ma tygrysów syberyjskich. Ostatni przedstawiciele tego podgatunku żyją wysoko w górach Sichote- Aliń na terenie Rosji oraz być może w Korei Północnej. Chińczycy twierdzą, że na terenie Mandżurii żyje około 30 dzikich tygrysów, ale naukowcy nie potwierdzają tej liczby.


HORROR NA PATYKU
(...)

PODSUMOWANIE
(...)


tekst i zdjęcia:
dr Radosław Kożuszek




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lipcowym wydaniu f&f, nr 07 / 2012 (162)









Zwierzaki w podróży





zwierzęta Okres wakacji, to czas wzmożonych podróży zarówno naszych jak i naszych pupili. Wydawałoby się, że nie ma nic specjalnie trudnego w przewiezieniu psa, kota, czy naszej ulubionej papugi z miejsca A do miejsca B, a jednak... jak obserwuję, w jaki sposób transportujemy naszych podopiecznych, to z przykrością i z przerażeniem stwierdzam, że wielu z nas brakuje i wiedzy, i wyobraźni. Zwierzak to nie dodatkowy bagaż, to żywa istota, która może źle znosić podróż, może się bać, denerwować, źle się czuć, może być mu gorąco itd. Nie mamy prawa wymagać od naszego pupila, żeby wsiadł do samochodu czy pociągu i bez marudzenia przejechał przez pół Polski, albo i dalej. Mamy natomiast obowiązek tak przygotować zwierzę, samych siebie, plan i warunki podróży, żeby dla naszego podopiecznego, bez względu na to czy jest to pies czy chomik, cała jazda była jak najmniej uciążliwa i co ważne bezpieczna dla wszystkich.


Ale najpierw ...


JEDZIE CZY ZOSTAJE?

zwierzęta



Zacznijmy od tego co najistotniejsze, odpowiedzmy sobie na pytanie, czy wspólne wakacje to dobry pomysł, bo należy zaznaczyć, że nie zawsze wspólna podróż jest tym najlepszym rozwiązaniem. Musimy przeanalizować wszystkie za i przeciw. Zastanowić się, co zrobić, żeby nie zaserwować i sobie, i zwierzęciu wakacyjnego horroru.
Oczywiście najfajniej, jeśli uda nam się tak zorganizować wakacje, że spędzimy je ze swoim zwierzakiem, w końcu to członek rodziny. Niestety, nie zawsze się da. Jeśli mamy zwierzę chore, w starszym wieku, jeśli jedziemy tylko na kilka dni, nie dysponujemy odpowiednim środkiem transportu, mamy lecieć samolotem, chcemy spędzić wakacje w znacznie cieplejszych, egzotycznych rejonach świata, jeśli wiemy, że podróż zajmie nam wiele godzin albo i cały dzień, jeśli wiemy, że zwierzak będzie skazany na siedzenie w samotności w pokoju hotelowym przez większą część dnia, to warto się zastanowić, czy nie lepiej będzie zostawić go pod opieką zaufanej osoby (rodzina, znajomi, sąsiedzi, opiekun zwierząt).
Są takie gatunki zwierząt (np. niektóre gady, płazy, ptaki), które mogą zostać same w domu na kilka dni i im się nic nie stanie, oczywiście musimy zapewnić im odpowiednią ilość pokarmu i wody na czas naszej nieobecności. W przypadku innych zwierząt, chociażby kotów czy gryzoni, możemy poprosić kogoś, żeby przyszedł do naszego pupila, dał mu jeść, sprzątnął kuwetę, klatkę, trochę dotrzymał mu towarzystwa. Najtrudniejsza sytuacja jest w przypadku psów, nie każdy bowiem podejmie się opieki nad nimi. Oczywiście najlepiej, jeśli możemy powierzyć pupila komuś, kogo znamy, kto zna naszego psa, kogo pies lubi. Nie zawsze jednak jest taka możliwość, bo sąsiedzi wyjeżdżają, ciocia ma alergię, a przyjaciółka pracuje, wtedy pozostaje nam skorzystać z pomocy opiekuna dla zwierząt lub hotelu dla psów.
Jeśli zdecydowałeś się na wspólne wakacje ze swoim zwierzęciem, to super, poniższe informacje może Ci się przydadzą.


SAMOCHODEM
(...)


POCIĄGIEM

To jest znacznie mniej wygodny środek transportu zwłaszcza, jeśli mamy dużego psa, albo kota. Problemem może być wsiadanie do pociągu, nie każdy pies da radę wskoczyć do wagonu po stromych i niewygodnych schodkach, nie zawsze damy radę go podnieść (czasem właściciele zabierają deski, po których wprowadzają psa), problemem staje się wyprowadzenie psa na siku w czasie podróży. Nie wspomnę o marudzących pasażerach, którzy mogą nam uprzykrzać życie narzekając na naszego śliniącego się psa, czy miauczącego kota. Dla psa jadącego pociągiem musimy kupić bilet, założyć mu kaganiec i oczywiście smycz. Obowiązkowa jest książeczka zdrowia i aktualne szczepienia. Mniejsze zwierzaki, w tym koty przewozić należy w transportówkach, koszach itp. Zwierzaki nie mogą zajmować miejsc siedzących, więc albo umieszczamy transporter na półce nad nami, albo na podłodze, albo na kolanach. Co ważne, teoretycznie współpasażerowie mogą nie wyrazić zgody na towarzystwo naszego pupila, w takiej sytuacji konduktor musi nam wskazać inne miejsce.


SAMOLOTEM

(...)




tekst:
mgr inż. zootechnik
opiekun zwierząt
Hanna Szefler
www.piesufryzjera.pl


cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lipcowym wydaniu f&f, nr 07 / 2012 (162)











kura



będziesz miał do samego siebie.



Zdawałem sobie sprawę, że inkubacja sztuczna jest bardzo ryzykowna, ale jeszcze bardziej ryzykowna była naturalna, z uwagi na możliwość przeniesienia przez kwokę patogenów chorobotwórczych, na które azjatyckie rasy są w ogóle nieodporne. A poza tym, skąd wziąć nasiadkę, tak od ręki, w lutym. Założyłem od razu wyższą wilgotność w inkubatorze (60%), wychodząc z założenia, że klimat w Wietnamie jest zupełnie inny niż w Polsce. Generalnie starałem się stworzyć warunki zbliżone do tropikalnych; przecież w czasie pory deszczowej leje czasem non stop przez dwa, trzy tygodnie. Jaja były kilkakrotnie odkażane na "mokro" Virkonem, wielokrotnie też spryskiwane chłodną wodą, a także chłodzone. W pełni automatyczny inkubator, potem klujnik, a następnie odchowalnik stały w osobnym pomieszczeniu, tak, aby „azjaci” nie mieli styczności z "europejczykami".
Uczyłem się na własnych błędach. Już w 2006 roku po raz pierwszy sprowadziłem do Polski kilka kultowych japońskich ras i dopiero po sześciu latach mam jako takie wyniki. Podstawowym błędem, jaki nie tylko ja popełniłem, było odchowywanie kilku ras razem. Minohiki, jitokko, totenko, a zwłaszcza shoukoku to kury niezwykle łagodne i nie są w stanie konkurować o przestrzeń życiową nawet z czubatką polską, nie mówiąc już o karzełkach polskich i zielononóżkach.
(...)




kura






tekst i zdjęcia:
Stanisław Roszkowski

cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lipcowym wydaniu f&f, nr 07 / 2012 (162)









Powrót do archiwum

Strona główna





Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.