darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Grudzień 2014





Winerek



Winerek

Są jeszcze w naszym kraju stare, nieuznane rasy, hodowane dość licznie w jednolitym typie, a przy tym cieszące się dość dużą popularnością. Jedną z tych ras traktowanych do niedawna dość marginalnie są powszechnie znane i lubiane winerki. Ta stara rasa o mocno utrwalonym genotypie hodowana jest od dziesiątków lat na terenie całej Polski. Jednak pomimo swej urody i popularności przez bardzo długi czas nie posiadała zatwierdzonego wzorca, a tym samym tkwiła na peryferiach polskiego gołębiarstwa.
Do opisania historii tej rasy przymierzałem się już od dość dawna. Bodźcem były telefony i monity hodowców, którzy tymi gołębiami zajmowali się od dziesiątków lat i cierpliwie czekali na uznanie i wprowadzenie tej rasy na salony wystawowe. O winerki dopytywało się też wielu młodych hodowców chcących tą rasę wprowadzić do swoich gołębników. Ostatecznie sprawę publikacji rozstrzygnął redaktor naczelny Marek Orel, który zmobilizował mnie do opisania tych pięknych i lotnych gołębi.




Opis rasy


winerek, gołębie, gołąb, Pomimo, że jest to rasa stara, powszechnie znana i dość popularna to tak naprawdę niewielu wiedziało jak powinien wyglądać wzorcowy winerek. Gołębie te hodowane są w całym kraju, ale ich wygląd nie jest ujednolicony. W zależności od regionu winerki nieznacznie różnią się pokrojem. Istnieje też dość liczna i wyrównana populacja winerków koroniastych, łapciatych, o których zupełnie zapomniano. Nie mam stuprocentowej pewności czy gołębie posiadające strukturę to jeszcze czysto rasowe winerki. Odmiana koroniasta, bosonoga oraz odmiana gładkogłowa i koroniasta z pończoszkami na nogach, praktycznie nie różnią się od typowych winerków gładkogłowych bosonogich (patrz fot.4). Natomiast nie jest pewne czy odmiana koroniasta, łapciata, to odmiana czystorasowa czy też winerek „podrasowany” przez krzyżówki z innymi gołębiami, np. czeskim wysokolotnym, (ćesky rejdić). Wspomnieć muszę, że po winerkach z rysunkiem bociana, pojawiają się też osobniki jednolicie białe o wzorcowej sylwetce, niestety nie są one ujęte we wzorcu. W niektórych gołębnikach hodowane są też mieszańce winerka z szekiem polskim i te gołębie należy bezwzględnie eliminować z hodowli. Cechą charakterystyczną u tych mieszańców jest kostkowa głowa oraz wyraźnie krótszy dziób, posiadają też często ubarwienie szymlowate. Jednocześnie spieszę wyjaśnić, że winerek nie jest praprzodkiem szeka polskiego, są to dwie różne rasy, które hodowane były co najmniej od 150 lat i nie ma żadnych dowodów pisanych potwierdzających pokrewieństwo tych gołębi. Każda z tych ras hodowana była w innym typie, w innym celu i w innym regionie. Szeki hodowane były we Lwowie jako rasa ozdobna i krótkodzioba, a przodkowie naszego winerka w oddalonym o 600 km Budapeszcie jako rasa średniodzioba i wybitnie lotna.
Pomimo, że nie było opracowanego i zatwierdzonego wzorca winerki przez dziesiątki lat hodowane były w czystości rasy z zachowaniem ich pierwotnego wyglądu. Normalizacja nastąpiła w 2013 roku w momencie opracowania i zatwierdzenia wzorca winerka (z przymiotnikiem: polski) i teraz ta rasa nosi oficjalną nazwę winerek polski.

(...)


Historia rasy
(...)

Zakończenie
(...)




tekst i zdjęcia: Zbigniew Gilarski




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, grudniowym numerze f&f, nr 12/2014 (191)
szukaj w kioskach, empikach lub zamów prenumeratę







Ptaki moich wolier

Czeczotka

WSTĘP
czeczotka Lubię czeczotki. Ze względu na zachowanie. Śpiewem nie zachwycają. Behawior mają całkiem podobny do czyża. Są ciekawskie, łatwo się oswajają, dają się chwytać na różne urządzenia, chyba jak wszystkie gatunki ptaków pochodzące z odludnej północy. Obecnie nie mam czeczotek w wolierach. Ale myślę o zakupieniu jakiejś ciekawej mutacji. A są takowe, które mnie interesują. Kiedyś hodowałem je z niewielkim sukcesem. Ale jak to zwykle bywa, szczególnie w pewnych okresach hodowlanych, ciągle chciałem mieć jakieś nowe gatunki ..., a wolier niestety nie przybywało.
Moją pierwszą czeczotkę dostałem od sąsiada. Wróciwszy ze szkoły (chodziłem wówczas do podstawówki) mama oznajmiła mi, że sąsiad ma coś dla mnie. Pewnie nie myślała, że ptaka, bo powiedziała to ze spokojem. I wiedziała, że sąsiad nie chowa ptaków. Po obiedzie wybrałem się do niego. Na progu przywitał mnie: - Czego tak późno? Nic nie odpowiedziałem. Bowiem od razu zaprosił mnie do środka i wskazał palcem na okno: - To dla ciebie. Między oknami był słoik z góry przykryty gazą higieniczną, a w nim …czeczotka. Śliczny samczyk - jak się później okazało, gdy sprawdziłem w opracowaniach ornitologicznych – rarytas, czeczotka tundrowa (Carduelis hornemanni). Zabrałem ptaka i pobiegłem do domu. Wpuściłem go do najładniejszej klatki, jaką posiadałem. Rzeczywiście była cudowna i funkcjonalna. Wykonał ją artysta, a nie byle jaki rzemieślnik. Była zrobiona z tak cienkiego drutu, że widać było ptaka, a nie pręty. Zupełnie inaczej niż dzisiejsze błyszczące lub dziwacznie pomalowane klatki. Finezyjna szufladka z cieniutkiej sklejki. Ta klatka prawie nic nie ważyła, była lekusieńka. Samczyk żył u mnie sporo lat. I będąc już w szkole średniej zapragnąłem rozmnażać czeczotki. Ale jak je zdobyć? Był sposób.


POCZĄTKI

czeczotka Miałem kolegę, dla którego nie było żadnego problemu ze złapaniem jakiegokolwiek ptaka. Dostał zlecenie na parkę, w zamian otrzymał parę winerków. Czekałem prawie do zimy. Pewnego dnia chyba późną jesienią, już śnieg padał, przyszedł do mnie: - Choć wybierzesz sobie parę. I udałem się do niego … do piwnicy. Po pomieszczeniu fruwało kilkadziesiąt czeczotek. Moje pierwsze słowa: - Co ty z nimi będziesz robił? Uśmiechnął się i nic nie odpowiedział. Dostałem dwie parki. Na odchodne rzuciłem: - Wypuść je! Za dwa może trzy dni spotkałem jego mamę. Prosiła mnie niemal na wszystkie świętości bym go nakłonił do wypuszczenia ptaków. Zareagowałem, że jest to raczej niemożliwe, bo już o tym rozmawialiśmy. Wówczas ona ze zdenerwowaniem: - To wybij szybę, niech uciekną.
I tak też zrobiłem. Nigdy mu się nie przyznałem, że to moja sprawka, iż dziesiątki czeczotek uzyskały wolność. Z cierpliwością i przez długi czas musiałem słuchać jego przekleństw i złorzeczeń na tego, co uwolnił ptaki. Jakoś to znosiłem. Jego mama również dochowała tajemnicy.


MORFOLOGIA

Moje dwie parki należały do gatunku Carduelis (f.) flammea. Czeczotka tego podgatunku, uznawanego za nominalny, to niewielki łuszczak o wymiarach: długość 12,5 cm, a więc wielkości glostera, rozpiętość skrzydeł 21,5 cm, skrzydło 6,9-7,8 cm, ogon 5,6 cm, dziób 0,8 cm, skok 1,4 cm, masa ciała 13 g. Gdy je otrzymałem w początkach zimy ich ubarwienie było mniej więcej takie: samiec miał czoło, kantar i podgardle czarnobrązowe, szczyt głowy i pierś w przepięknej karminowoczerwonej barwie, wierzch ciała żółtobrązowy z ciemnobrązowymi kreskami, a spód brunatnobiały z czerwonym nalotem po bokach. Sterówki i lotki – czarnobrązowe, a przez skrzydła przechodziły dwie białe pręgi. Skoki tego gatunku są ciemnobrązowe. Na wiosnę samiec jakby zmienił ubarwienie. Wskutek wytarcia szarych obwódek piór jego upierzenie nabrało sytości. Stało się bardziej soczyste, kontrastowe i intensywniejsze. U samic brak było czerwieni na piersi i generalnie były znacznie skromniej ubarwione. Młode, które udało mi się wychować były prawie takie same jak samica, lecz w pierwszym okresie nie miały czerwieni na głowie.


PODGATUNKI
(...)

HODOWLA
(...)

MUTACJE
(...)

ZAKOŃCZENIE
(...)




tekst: prof. nadzw. dr Marek Łabaj




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, grudniowym numerze f&f, nr 12/2014 (191)
szukaj w kioskach, empikach lub zamów prenumeratę









Króliki - schorzenia




króliki W codziennych pracach obsługowych na fermie mamy do czynienia z różnymi stanami zdrowotnymi zwierząt. Okazuje się nieraz, że któryś królik ma pogryzione uszy, inny lekką biegunkę lub siedzi osowiały. Nie jest to jeszcze powodem do wpadania w panikę. Najczęściej są to przemijające zaburzenia, jakie zdarzają się wszystkim żywym organizmom. Nie znaczy to jednak, że możemy te objawy lekceważyć i przechodzić nad nimi do porządku dziennego. Przeciwnie, należy wykonać kilka czynności profilaktycznych lub leczniczych, mających na celu zahamowania objawów.
Do najczęściej spotykanych schorzeń należą uszkodzenia mechaniczne ciała i zranienia, ubytki sierści i powierzchniowe otarcia skóry, odgnioty na kończynach (najczęściej skokach), świerzb uszny, wzdęcia i biegunki. Od czasu do czasu można zaobserwować królika, który bez żadnych konkretnych, dających się dostrzec przyczyn, siedzi osowiały i nie reaguje na bodźce ze środowiska. Najgorszą rzeczą jest stwierdzenie upadków zwierząt, bez zewnętrznych objawów chorobowych, upadków nagłych i sporadycznych. Wtedy najczęściej nie wiadomo, z jakiej nastąpiły przyczyny. Masowe upadki lub upadki królików zawsze w tym samym wieku zazwyczaj są wynikiem jakiejś konkretnej choroby.


Mechaniczne uszkodzenia ciała i zranienia


W chowie na głębokiej ściółce, w boksach, takie uszkodzenia występują rzadko i nie stanowią problemu dla hodowcy. W chowie klatkowym, poprzez możliwość wkładania łapek przez małe króliki w oczka siatki, może dochodzić do zwichnięć i złamań kończyn. Jeżeli uda nam się doprowadzić do oswobodzenia zwierzątka, bez uszkadzania skóry i powstania rany, najczęściej dochodzi do zabliźnienia i zrośnięcia. Królik pozostaje wprawdzie do końca życia kaleką, ale żyje i po jakimś czasie nie odczuwa dolegliwości. Jeżeli jednak w wypadku uwięźnięcia kończyny doszło do powstania rany należy ją dokładnie zdezynfekować. Niezastąpionym środkiem jest tu wodny roztwór pioktaniny (gencjana) dostępny bez recepty w aptekach. Tylko proszę pamiętać musi to być roztwór wodny, a nie spirytusowy. Zastosowanie roztworu spirytusowego spowoduje, oprócz dodatkowych cierpień, obumarcie tkanek i powstanie martwicy. Stare uszkodzenia ciała, rany powstałe z powodu pogryzienia i z powodu wspomnianych złamań, które zaczęły już się ropieć musimy najpierw przepłukać i oczyścić przy pomocy kawałka gazy namoczonego w roztworze riwanolu. Dopiero po takim oczyszczeniu możemy nałożyć gencjanę. Stosowanie gencjany ma jeszcze tą dodatkową zaletę, że króliki, które przebywają z „pacjentem” w jednej klatce, nie gryzą go i nie interesują się powstałą raną.

Ubytki sierści i powierzchniowe otarcia skóry
(...)


Odgnioty i świerzb uszny
(...)




tekst: dr Leszek Antoni Gacek




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, grudniowym numerze f&f, nr 12/2014 (191)
szukaj w kioskach, empikach lub zamów prenumeratę







"Futrzak"



- świątecznym prezentem?

Czy zakup zwierzaka domowego na gwiazdkę jest dobrym pomysłem? Istnieją dwie przeciwstawne opinie co do tej kwestii. Zwolennicy kupowania zwierząt wskazują, że zwierzę uczy odpowiedzialności, jest dobrym towarzyszem i powiernikiem. Przeciwnicy obawiają się chwilowego kaprysu i szybkiego znudzenia prezentem, a odpowiedzialność jest duża. Może warto zatem dobrze przemyśleć jakiego zwierzaka dla kogo można polecić, aby radość z prezentu była duża, a wspólne życie było przyjemnością, a nie udręką.

futrzak na prezent Trzeba znać zarówno możliwości lokalowe obdarowywanego (przykładowo szynszyla, czy królik wymagają dużej klatki), ilość czasu jaki może poświęcić na opiekę nad zwierzakiem oraz preferencje wyglądu pupila (niektórych odstrasza np. szczurzy ogon – i mimo ciekawego charakteru i inteligencji tych gryzoni, nie są w stanie ich polubić). Osoby uwielbiające porządek raczej nie będą też zachwycone zwierzęciem bardzo brudzącym, rozsypującym ściółkę (np. chomik, czy koszatniczka).
Kupując zwierzę powinniśmy zapewnić mu choć minimalnych wymiarów klatkę z podstawowym wyposażeniem oraz zapas karmy -szczególnie w okresie świątecznym, kiedy nowy opiekun nie będzie mógł tego pupilowi zakupić. Warto także od razu podarować poradnik na temat zwierzaka (polecamy książki z Biblioteki Hodowcy - od red., autopromocja), w którym zawarte będą wszystkie istotne podstawowe informacje dotyczące potrzeb danego gatunku. Wolny czas świąteczny sprzyja bowiem pogłębianiu wiedzy.


JAKIE ZWIERZĘ DLA KOGO?

Chomiki

A zatem, jakie zwierzę będzie odpowiednie dla kogo? Chomiki nie są dobrym prezentem dla małych dzieci. Są zbyt szybkie i za delikatne. Dzieci lubią zwierzaka brać na ręce, co w przypadku tych chomiczków bywa trudne i niebezpieczne dla pupila. Chomiki są też aktywne głównie wieczorami, co ogranicza możliwość obserwacji. Za to mogą być niekłopotliwym towarzyszem dla młodzieży, czy osób dorosłych. Nie mają dużych wymagań żywieniowych ani co do klatki (aczkolwiek obecnie jest na rynku bogaty wybór klatek z tunelami i placami zabaw, świetnie uatrakcyjniających aktywność chomików).
zwierzak pod chinką Chomiki bezwzględnie należy utrzymywać pojedynczo gdyż są agresywne względem siebie. Bywają też trudne w kontaktach z ludźmi, jeśli nie były przyzwyczajane do ludzkiej ręki w młodym wieku. Także na prezent, szczególnie dla osób, które po raz pierwszy będą posiadaczami chomika wybierajmy osobniki młode, najlepiej od sprawdzonych hodowców. Agresywne zwierzę szybko będzie pozostawione samo sobie, a kontakt z nim będzie ograniczony do sprzątania klatki. Oswojonego chomika można brać na ręce, a dawkę ruchu zwiększać mu można poprzez zastosowanie kuli do biegania. Długowłose chomiki wymagają regularnych zabiegów pielęgnacyjnych. Chomiki są też mistrzami ucieczek, trzeba o tym pamiętać zabezpieczając klatkę.


Myszy
(...)

Myszoskoczki
(...)

Koszatniczki
(...)
Szczury i szynszyle
(...)

Świnki morskie
(...)

Króliki miniaturowe
(...)

Wiewiórki
(...)

PODSUMOWANIE
(...)




tekst:
dr n. wet. Joanna Zarzyńska
Wydział Medycyny Weterynaryjnej SGGW
dr Paweł Zarzyński




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, grudniowym numerze f&f, nr 12/2014 (191)
szukaj w kioskach, empikach lub zamów prenumeratę




Powrót do archiwum

Strona główna





Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.