darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Luty 2014





Szynszyle
- sztuczny odchów młodych


szynszyle Szynszyle należą do rzędu gryzoni (Rodentia) i rodziny szynszylowatych (Chinchillidae). W niewoli dożywają nawet kilkunastu lat, a zdolność rozrodu zachowują do około 10 roku życia. Amatorskie rozmnażanie szynszyli daje bardzo dużo zadowolenia. Jednak czasami hodowca napotyka na poważne wyzwania. Jednym z nich jest śmierć samicy wkrótce po porodzie. Priorytetem staje wówczas się sztuczne odchowanie osieroconych młodych. Jak temu sprostać, czytaj poniżej.

W warunkach amatorskich szynszyle utrzymywane są zwykle parami (monogamia) lub, rzadziej, haremowo (poligamicznie - samiec i kilka samic). Te charakteryzujące się nocną aktywnością gryzonie dojrzewają płciowo już w wieku niespełna 4 miesięcy. Do rozrodu jednak powinny przystępować dopiero po osiągnięciu, co najmniej 7 miesięcy życia. Rozpoznawanie płci u szynszyli przeprowadza się na podstawie odległości między odbytem, a cewką moczowopłciową/prąciem. U samca jest ona znacznie większa (do 1,2 cm). Jest to gatunek poliestryczny, u którego cykl płciowy powtarza się co 32 dni. Inny autor podaje, że średnio co 41 dni. Kopulacja ma miejsce nocą, a jej objawem jest otwarta pochwa oraz czop śluzowy. Ciąża trwa dość długo, bo około 111 dni. Jednakże młode rodzą się w zaawansowanym stadium rozwoju, jako typowe zagniazdowniki (widzą, słyszą, biegają, mają w pełni wykształconą okrywę włosową i zęby, ważą 30-60 g). Zwykle w miocie są 2 młode, ale może być równie dobrze jeden, a w rzadkich wypadkach więcej niż 4 (samica ma trzy pary sutków). Przy ciąży mnogiej odstęp między wydaniem na świat poszczególnych noworodków może wynosić nawet godzinę. Sam poród trwa zaś kilka minut. Jakiś czas po nim samica wydala łożysko (a także ewentualne obumarłe płody), które następnie zjada. U mnie wszystkie porody następowały we wczesnych godzinach rannych. Dla młodych największym w tym czasie niebezpieczeństwem jest wyziębienie (hipotermia), gdyż samica dopóki nie urodzi wszystkich, zajmuje się głównie sobą (wylizuje się i czyści). Na szczęście nowonarodzone szynszylęta mają zapas pokarmu na około 12 godzin. W pomieszczeniu powinna panować temperatura powietrza około 20°C i całkowity brak przeciągów. Ściółka powinna być świeża i sucha; wskazana jest budka lęgowa, którą udostępniamy jeszcze kotnej samicy. Już po kilku dniach młode są zainteresowane pokarmem stałym, który pobiera matka. Mimo to jej mleko stanowi dla nich podstawę wyżywienia do 3-4 tygodnia życia. Co ciekawe, samce są równie łagodne i troskliwe wobec potomstwa i można utrzymywać je cały czas z mającą młode samicą. Ale uwaga - niesie to za sobą ryzyko ponownego jej zapłodnienia, bowiem do 12 godzin po porodzie występuje u niej ruja poporodowa. W przypadku gdy nie chcemy kolejnych młodych lub samica jest w zbyt słabej kondycji, aby ponownie zajść w ciążę, zalecam oddzielenie samca do innej klatki i to jeszcze w czasie trwania ciąży samicy. Inną ciekawostką jest występowanie u szynszyli tzw. podłożyska, którego brak jest u innych ssaków. Jego funkcja polega głównie na podtrzymywaniu długiej ciąży. Służy ono także za źródło białka.
szynszyle, (...)


GDY SAMICA NAGLE PADA
(...)




Literatura:

1. V.C.G. Richardson: Choroby małych gryzoni, Sima WLW, Warszawa, 2004.
2. Dzierżanowska-Góryń Danuta: Rozród - ważny okres w życiu szynszyla, Dodatek online do Magazynu Weterynaryjnego, www.magwet.pl
3. Cholewa Ryszard: Chów i hodowla zwierząt futerkowych, Wydawnictwo AR Poznań, 2000.
4. Stanisław Jarosz: Hodowla zwierząt futerkowych, PWN, Warszawa-Kraków, 1993.
5. Dzierżanowska-Góryń Danuta: Szynszyle - najważniejsze aspekty hodowlane, Dodatek online do Magazynu Weterynaryjnego, www.magwet.pl
6. Gromadzka-Ostrowska J.: Wszyscy krewni szynszyli. Biuletyn Informacyjny dla Hodowców Szynszyli nr 1, 2000.




tekst i zdjęcia:
dr Hubert Zientek
www.multihobby.net


cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lutowym numerze f&f, nr 02 / 2014 (181)
szukaj w kioskach lub zamów prenumeratę








motyl warszawski

Motyl warszawski



Tę sztandarową, warszawską rasę opisywałem już przed laty na łamach „fauny&flory”, (nr 10/1999). Od tego czasu upłynęło już kilkanaście lat, zmienił się nieco wygląd tego gołębia i przy tym niezmiernie wzrosła jego popularność.

W międzyczasie rasa zarejestrowana została w EE pod numerem 936/PL. Oficjalna nazwa tej rasy w języku niemieckim Warschauer Schmetterling, francuskim Papillon de Varsovie, angielskim Polish Butterfly, rosyjskim ???????? ???????.
Nie ulega wątpliwości, że motyle warszawskie to pełne elegancji i szlachetności ptaki, które swoją urodą i spokojnym charakterem fascynują miłośników gołębiarstwa na terenie całego kraju. Pomimo, że jest to rasa dość trudna w hodowli, jej zasięg i popularność stale wzrasta.
Pierwszy wzorzec tej rasy wraz z rysunkami autorstwa ówczesnego Przewodniczącego Kolegium Sędziów, kol. Jerzego Szawiela opublikowany został w "HDI" nr 5/1984. Podkreślić trzeba, że kol.J.Szawiel ma również duże zasługi w promowaniu innych polskich ras. Korzenie tej rasy są jednak dużo starsze i sięgają co najmniej okresu międzywojennego. Protoplastą motyla warszawskiego z całą pewnością są gołębie średniodziobe, posiadające wyrazisty rysunek "motyla" zwane potocznie "widynami" lub "wiedynami". Ta średniodzioba odmiana hodowana jest w całej Polsce również i dzisiaj. Nikt już nie wie skąd wzięła się ta potoczna, niezbyt fortunna nazwa "widyn", sugerująca ich zagraniczne pochodzenie - motyle to stara rdzennie polska rasa.

Jak już wspomniałem przodkiem motyla warszawskiego są gołębie średniodziobe zwane w zależności od regionu "widynami" lub "wiedynami". Jest to znana stara rasa hodowana od dziesięcioleci na terenie całej Polski. Cechuje je duża witalność, odporność na choroby, dobra orientacja przestrzenna oraz dość dobra lotność. motyl warszawski Gołębie te są samodzielne, płodne oraz troskliwie wychowują swoje potomstwo. Ze względu na swe zalety wykorzystywane są też jako mamki przy wychowie ras krótkodziobych.
Z wielką przyjemnością informuję czytelników, że rasa ta po latach marginalizacji doczekała się oficjalnego uznania i posiada już opracowany i zatwierdzony wzorzec. Już dawno temu wielokrotnie wnioskowałem, że gołębie te ze względu na mocno utrwalone cechy genotypowe powinny być uznane za odrębną rasę i dla odróżnienia od motyla warszawskiego mogą nosić nazwę "motyl polski" lub "motyl średniodzioby". Rasa ta po licznych konsultacjach, otrzymała kompromisową dwuczłonową nazwę "Motyl polski „widyn", (ryc.1). Pomimo, że razi mnie trochę słowo "widyn", to cieszę się, że katalog ras polskich uzupełniony został o kolejną istniejącą od bardzo dawna rasę gołębi. Miłośnicy tych ptaków mogą wreszcie prezentować swój dorobek hodowlany na wystawach gołębi rasowych.



tekst i zdjęcia:
Zbigniew Gilarski




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lutowym numerze f&f, nr 02 / 2014 (181)
szukaj w kioskach lub zamów prenumeratę










dokarmianie ptaków, sikorka, sikorki, ptaki zimą,

Dokarmianie dzikich ptaków



Zawsze cieszy nas widok dzikich ptaków na podwórku, w sadzie lub w ogrodzie. Oprócz funkcji czysto estetycznych ptaki to wielcy sojusznicy człowieka w walce ze szkodnikami, zjadając owady, ślimaki oraz nasiona chwastów. Niestety, zimą liczba ptaków bytujących w naszym sąsiedztwie drastycznie się zmniejsza. Większość z nich odlatuje w cieplejsze zakątki naszego globu, gdyż nie potrafiłaby znaleźć wystarczającej ilości pożywienia. Te, które pozostaną czeka okres zimy, podczas którego muszą mimo wszystko zdobyć odpowiednią ilość karmy. Oprócz mniejszej ilości pokarmu zmniejsza się także jego dostępność, poprzez częste opady śniegu, marznącego deszczu, poprzez coraz krótsze dni, długie i zimne noce, mgły, szron i szadź.
Możemy pomóc ptakom w miarę naszych możliwości przetrwać ten niekorzystny okres. Trzeba zdać sobie z tego sprawę, iż większość przypadków dokarmiania wcale nie jest ptakom potrzebna jakby to się mogło wydawać. Lepiej wcale nie przeprowadzać dokarmiania niż robić to niewłaściwie! Właśnie poprzez masowe dokarmiania wiele ptaków wodnych utraciło instynkt corocznych wędrówek (łabędzie, kaczki krzyżówki), a wiele innych padło z powodu zatruć pokarmowych. Pamiętajmy jednak, że decydując się na dokarmianie ptaków w określonym miejscu powinniśmy kontynuować ten zabieg poprzez całą zimę, gdyż zwierzęta szybko przyzwyczajają się do „łatwego” pożywienia i liczą na naszą pamięć.
Jeśli chodzi o gatunki ptaków, które możemy zimą spotkać w naszym kraju to wymienić należy: wróble, mazurki, sikory, dzwońce, kosy, dzięcioły, grubodzioby, gołębie miejskie, sierpówki, bażanty, kuropatwy, łabędzie, kaczki, łyski oraz zimujące u nas niezmiernie kolorowe jemiołuszki, kowaliki, jery oraz gile. Należy zaznaczyć, iż wrony, gawrony, kawki, sójki i sroki, które widzimy latem odlatują na zimowiska do południowej Europy, a na ich miejsce przylatują osobniki z Europy północnej i wschodniej. Jak widać, na naszym podwórku może gościć niemała gromadka ptaków o różnych wymaganiach pokarmowych.


dokarmianie ptaków KARMNIKI

Gdzie należy dokarmiać ptaki? Miejsca dokarmiania powinny znajdować się w miejscach zacisznych, bez przeciągów i silnych wiatrów, a jednocześnie tak blisko domu, aby było możliwe obserwowanie jedzących ptaków. Karmniki dla małych ptaków powinny znajdować się z dala od krzewów i drzew, w których mogą czaić się wygłodniałe koty. Karmniki powinny być regularnie czyszczone (raz dziennie) z odchodów i niezjedzonej karmy w celu ochrony ptaków przed chorobami pasożytniczymi i nieświeżym pożywieniem.

(...)


KARMA
(...)




tekst i zdjęcia:
dr Radosław Kożuszek




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lutowym numerze f&f, nr 02 / 2014 (181)
szukaj w kioskach lub zamów prenumeratę










sekwoja,

Sekwoje, czyli mamutowce
- największe drzewa świata



Które stworzenie jest największe na Ziemi? Pomijając tzw. organizmy klonalne (ich przykładem są podziemne kolonie grzybów, zwłaszcza opieńki, albo skupiska drzew wyrastających z jednego systemu korzeniowego – jedne i drugie mogą zajmować powierzchnię wielu hektarów) kandydat do tego tytułu jest tylko jeden. Rośnie w Parku Narodowym Sekwoi (Sequoia National Park) w Górach Sierra Nevada w hrabstwie Tulare w Kalifornii. Nosi dumne imię jednego z najsłynniejszych generałów w historii Stanów Zjednoczonych – Wiliama Tecumseha Shermana (1820-1891) – bohatera wojny secesyjnej. To „General Sherman’s Tree” – imponujący, nieprawdopodobny wręcz okaz mamutowca olbrzymiego (Sequoiadendron giganteum) – będący obecnie największym przedstawicielem swego gatunku. Na tablicy stojącej w jego cieniu widnieje napis głoszący, że olbrzym ów jest „największą żyjącą rzeczą na Ziemi” („The largest living thing on earth”) i rzeczywiście, w stwierdzeniu tym kryje się niewiele przesady. Warto jednak wiedzieć, że dawniej istniały mamutowce o wiele większe od „Generała Shermana”, zaś pozostałości po niektórych z nich możemy podziwiać do dziś dnia. Część tych drzew została, niestety, zniszczona. Większość z nich dotrwała do naszych czasów głównie dlatego, że biały człowiek odkrył je dopiero w połowie XIX wieku.


NIEZWYKŁE ODKRYCIE

Przez pierwsze dwa stulecia eksploracji kontynentu północnoamerykańskiego przez białego człowieka mamutowce pozostawały zupełnie nieznane. Przyczyniła się do tego ich ustronna lokalizacja. W naturze te olbrzymie drzewa występują bowiem tylko na bardzo ograniczonym obszarze. Porastają wyłącznie niedostępne, zachodnie stoki gór Sierra Nevada w głębi Kalifornii na wysokości 1400-2500 m npm. Nic więc dziwnego, że zostały odkryte stosunkowo późno, a historia ich odkrycia przyczyniła się do rozwoju amerykańskiej i światowej ochrony przyrody.
Choć dziś niełatwo w to uwierzyć jeszcze w pierwszej połowie XIX w. słynna i bogata dziś Kalifornia była odległą, dziką krainą, która dopiero w 1848 roku formalnie weszła w skład Stanów Zjednoczonych.
sekwoja, sekwoje, I pewnie pozostałaby taką jeszcze przez długie lata, gdyby nie złote bryłki połyskujące na dnie strumyka nieopodal miejscowości Sutter’s Mill. Bystre oczy traperów wypatrzyły je w 1849 roku, a wieść o tym wydarzeniu lotem błyskawicy obiegła całe Stany, elektryzując serca i umysły wszystkich niespokojnych duchów.
W Kalifornii wybuchła gorączka złota w pełnym znaczeniu tych słów. Do tego odległego zakątka zaczęły ściągać tłumy górników, poszukiwaczy przygód, ludzi interesu i bandytów. Droga do „ziemi obiecanej” nie była jednak prosta. Ten, kto miał pieniądze, mógł opłynąć Amerykę Południową by wygodnie i szybko postawić stopę na kalifornijskiej ziemi. Pozostałych czekały długie miesiące przedzierania się przez bezkresne góry i bezdroża. Właśnie ci ludzie przyczynili się do odkrycia największych i najsłynniejszych dziś drzew świata.
Początkowo wielkie drzewa znane były jedynie osiadłym w tych stronach plemionom indiańskim. Biały człowiek prawdopodobnie po raz pierwszy ujrzał je w 1850 r. Wtedy to, zawodowy myśliwy zatrudniony przez Union Water Company w celu dostarczania świeżego mięsa robotnikom, niejaki A. T. Dowd, podczas polowania zapędził się w pogoni za rannym niedźwiedziem daleko w nieznane strony i w jednej z górskich dolin natrafił na las złożony z gigantycznych drzew. Podekscytowany powrócił do obozu i powiadomił towarzyszy o swym odkryciu. Z trudem udało mu się nakłonić ich do wyprawy w góry. Gdy przekonali się o prawdziwości jego słów dokonali pomiarów kilku drzew, a na korze jednego z nich wyryli napis o treści „J. M. Wooster, June 1850”. Wieści o tym wydarzeniu ukazały się w prasie, ale nie zostały potraktowane z należytą powagą, wzięto je bowiem za przejaw wybujałej traperskiej wyobraźni.
Minęły dwa lata. W góry Sierra Nevada wysłano karną ekspedycję wojskową pod dowództwem Jamesa Savage’a przeciwko Indianom Ahwahnechee. Po kilkudniowej wędrówce kawalerzyści stanęli u wejścia do tajemniczej, górskiej doliny. Gdy wjechali do niezwykłego lasu wszystkich ogarnął zachwyt i zdumienie. Chirurg batalionowy – Lafayette Bunell – po latach wspominał to zdarzenie pisząc co następuje: „Zdawało mi się, że wstąpiłem do najświętszej świątyni Boga, w której zgromadzono wszystko co było najbardziej boskie w dziele stworzenia”. Wieści o niezwykłym odkryciu, mimo że ponownie ukazały się w lokalnych gazetach, nie wyszły poza Kalifornię i nadal pozostały bez echa.
(...)

ATRAKCJA TURYSTYCZNA I SKARB NARODOWY
(...)

OLBRZYM Z PRZESZŁOŚCI
(...)

WSPÓŁCZEŚNI REKORDZIŚCI
(...)

MAMUTOWCE W POLSCE
(...)




tekst:
dr wet. Joanna Zarzyńska
Wydział Medycyny Weterynaryjnej SGGW
dr inż. Paweł Zarzyński fot.: CCA License




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, lutowym numerze f&f, nr 02 / 2014 (181)
szukaj w kioskach lub zamów prenumeratę








Powrót do archiwum

Strona główna





Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.