darewit Inkubatory do jaj animar terrarystyka Poid?a, karmid?a, inkubatory, siatki
(zwierz?ta, og?oszenia)
Og?oszenia, zwierz?ta,

Listopad 2015 numer f&f, nr 11/2015 (202)





Bażant obrożny

- hodowla wolierowa



część 2

bażant, Kompletowanie rodzin bażancich, ich utrzymywanie oraz pozyskiwanie jaj
Wśród ptaków przeznaczonych do rozrodu przeprowadza się selekcję. Wybiera się tylko te osobniki, które spełniają wszystkie kryteria, tj. są zdrowe, w dobrej kondycji i w odpowiednim wieku. W praktyce hodowlanej za najlepsze nioski uchodzą kury jednoroczne. Selekcję materiału zarodowego standardowo przeprowadza się we wrześniu i październiku. Wtedy też wybiera się samice stanowiące tzw. rezerwę. Stanowi ona ok. 15% wybranych kur do stada zarodowego. Rezerwa służy do uzupełnienia stanu niosek w przypadku upadków w stadzie podstawowym. W kolejnym miesiącu wybiera się koguty do stada podstawowego oraz ich rezerwę w wysokości 10% wytypowanych samców. Na początku lutego tworzy się haremy. Jest to okres niezbędny do zapoznania się ptaków w nowo utworzonych grupach. Wówczas ptaki adaptują się do nowych warunków. Bażant jest gatunkiem poligamicznym. Na jednego koguta w hodowli wolierowej powinno przypadać 6–10 kur. Taka obsada daje najlepsze wyniki zapłodnienia, przekraczające 90%. Kury osiągają dojrzałość płciową w wieku około 10 miesięcy. Samice jednoroczne z reguły znoszą więcej jaj, starsze zaś mniej, ale o lepszej wartości biologicznej. Badacze uważają, że w stadku trzyletnich samic zadawalająca nieśność i wyląg piskląt z jaj zapłodnionych wynosi około 71,23%. Wskazują także, że bażanty w polskich warunkach środowiskowych można użytkować nawet przez trzy sezony. Istnieją dwa sposoby pozyskiwania materiału hodowlanego. Pierwszym z nich jest odłów osobników z łowiska. Zadawalające wyniki rozrodu oraz korzystne cechy mateczne są przekazywane potomstwu zgodnie z teorią dziedziczenia. Należy jednak pamiętać, że konsekwencją sztucznego wychowu jest ograniczenie doboru naturalnego. W naturze słabe osobniki nie mają szans pozostawienia po sobie potomstwa, natomiast ptaki hodowlane nie podlegają tak silnej presji środowiska. Badania pokazują, że młode ptaki pochodzące od rodziców z łowiska, mają wyższą przeżywalność niż te, których rodzice pochodzą ze sztucznego rozmnażania. Największe straty wśród wsiedlanych bażantów w pierwszych tygodniach od wypuszczenia powodują drapieżniki. Wskaźnik przeżywalności ptaków zależy głównie od wrodzonego zachowania unikania wrogów naturalnych. Drugim sposobem pozyskiwania materiału hodowlanego jest wykorzystanie osobników z hodowli wolierowej.
bażant (...)

Inkubacja jaj
(...)

Odchów i utrzymywanie bażantów
(...)

Podsumowanie
(...)




tekst i zdjęcia:
mgr inż. Katarzyna Łagowska, mgr inż. Marcin Różewicz, mgr. Inż. Małgorzata Bednarczyk
Instytut Bioinżynierii i Hodowli Zwierząt UPH Siedlce





cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, listopadowym numerze f&f, nr 11/2015 (202)
szukaj w kioskach, empikach lub zamów prenumeratę














Czym jest para lęgowa?

para lęgowa Tak nietypowo postawione pytanie może zadziwić wielu miłośników ptaków ozdobnych. W swojej praktyce hodowlanej spotykam się jednak z tym zagadnieniem nadzwyczaj często. Wielu hobbystów nie rozumie do końca, co tak naprawdę kryje się za określeniem „para lęgowa”. Postanowiłem przeto podzielić się z Czytelnikami kilkoma swoimi spostrzeżeniami w tym temacie i spróbować odpowiedzieć na postawione w tytule artykułu pytanie


W ogólnym, potocznym rozumieniu para lęgowa to ptaki dobrze dobrane (złożone, dopasowane) i dzięki temu bez problemu odchowujące swoje potomstwo. Jednak czy zawsze? Wielokrotnie bowiem sprawa jest bardziej skomplikowana i odbiega daleko od idyllicznej definicji, czego wielu hodowców nie raz dotkliwie doświadczyło w swojej codziennej praktyce hodowlanej. Często rozczarowania rodzą wiele nieporozumień, kłótni, żalów, a nawet utrwalonych awersji. A wystarczy tylko dobrze uzmysłowić sobie z czym tak naprawdę mamy do czynienia, gdy mówimy o parze lęgowej oraz czego możemy się spodziewać po tak określonych ptakach. To ważne, bowiem zrozumienie tematu pozwala zawczasu uniknąć ewentualnych niepowodzeń, a te jak wiadomo, są częstym bodźcem do porzucenia naszego pięknego hobby.


Para lęgowa
- nie istnieje?


Rozmawiając z różnymi hodowcami na temat zawarty w tytule artykułu szczególnie ujęło mnie przeświadczenie niektórych z nich (będących notabene w znaczącej mniejszości), że coś takiego jak para lęgowa w ogóle nie istnieje. Jako wyjaśnienie podają oni za najczęstszy przykład amadyńce (amadyny wspaniałe), które hodowca może dowolnie zestawiać w pary, a te gniazdują następnie bez nijakiego zwykle problemu. Nie ma tu bowiem konieczności umożliwiania ptakom swobodnego wyboru partnera, choć oczywiście jest to jak najbardziej u tego gatunku możliwe. Nie mniej sceptyczni pod tym względem są hodowcy kanarków, zeberek, mewek japońskich, papużek falistych, którzy także łączą ptaki wedle swego uznania i nie mają zwykle kłopotu z lęgami. U wspomnianych wyżej gatunków, od pokoleń hodowanych w niewoli i przeto ukształtowanych pod względem wyglądu i behawioru w stopniu dalece odbiegającym od naturalnego, zdarzają się oczywiście niepowodzenia, ale nie są one czymś nagminnym i odrzucenie narzuconego przez hodowcę partnera lęgowego ma tu miejsce rzeczywiście nieczęsto.
pary lęgowe Ponadto jako kolejny argument przemawiający za nieistnieniem pary lęgowej większość moich rozmówców przytaczała warunki środowiskowe, w jakich aktualnie przebywają ptaki i które zawsze trzeba wziąć głęboko pod rozwagę. Nawet bowiem zakup pary lęgowej danego gatunku od uczciwego hodowcy nie oznacza bynajmniej, że od teraz będziemy już tylko liczyli od niej przychówek. Mamy jedynie zagwarantowane ku temu sprzyjające okoliczności na start (dobre dobranie się osobników rodzicielskich). To jednak jakie będzie rzeczywiste zachowanie się ptaków w nowych warunkach ich bytowania pozostaje oczywiście dużą niewiadomą. Niestety nie każdy kupujący zdaje sobie z tego sprawę. Często bowiem zdarza się, że mogą one zupełnie nie być zainteresowane lęgami, marnować je lub przystąpić do nich po wielu tygodniach, miesiącach, a niekiedy dopiero w kolejnym sezonie lęgowym (np. wróbliczka szaroskrzydła, rozelle, duże papugi).
(...)

Para lęgowa
- ponad wszystko?
(...)

Pary lęgowe
- nietypowe
(...)

Para hodowlana
- jak ją uzyskać?
(...)







tekst i zdjęcia: dr Hubert Zientek
www.multihobby.net

cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, listopadowym numerze f&f, nr 11/2015 (202)
szukaj w kioskach, empikach lub zamów prenumeratę







Muflon europejski




muflon Mulfon europejski (Ovis musimon) uważany jest za przodka owiec krótkoogoniastych np: wrzosówki, fińskiej czy romanowskiej. Jest jedną z najmniejszych owiec dzikich i pokrojowo podobnych do owcy domowej
Dymorfizm płciowy wyraża się w ubarwieniu, wielkości i długości rogów. Tryki są większe od maciorek. Długość ciała waha się od 110-130 cm. Wysokość w kłębie do 88 cm. Samice ważą od 35-50 kg. Owce mają mniejsze rozmiary i ważą od 25-35 kg. Wielkość głowy samców około 25 cm, pysk jest krótki, a rogi ślimakowato zwinięte (ślimaki). Ta potężna ozdoba może ważyć do 3 kg. U samic najczęściej nie występują. Jeśli już występują, to są proste i niewielkie. Na rogach widać półpierścieniowate zgrubienia. Sierść na ciele jest krótka. Wyjątek stanowi sierść na szyi u samców. Jest ona długa i prawie czarna. Tworzy charakterystyczną grzywę. Samice są brunatne, lub rdzawobrunatne. Ich futro jest ciemniejsze w okresie zimowym. Spód ciała ma barwę biało-żółtą. Pysk oraz pośladki są takiej samej barwy tzw. lustro. U dorosłych tryków z boku ciała, w jego części środkowej znajduje się duża biała plama. Jest ona określona jako siodło. Ogon jest ciemny i krótki. Samice są jaśniejsze i delikatniej ubarwione. Młode muflony mają kolor szarożółtawy.


Występowanie i siedliska

muflon Muflon jest gatunkiem obcym dla fauny Polski i całej Europy. Został wprowadzony do kraju na terenie Dolnego Śląska, na początku XX wieku. Pierwsze osobniki pochodziły ze Słowacji. Była to linia wywodząca się z muflonów żyjących na Sardynii. Uważa się, że gatunek ten został przeniesiony przez człowieka na Sardynię i Korsykę w okresie neolitu i stanowi ponownie zdziczałą odmianę udomowionej populacji. Prawdopodobnie dzikie populacje, które dały początek tej linii, żyły na terenie obecnej Turcji i Iranu. Status taksonomiczny muflona europejskiego oraz blisko z nim spokrewnionych argali i uriala, a także pierwotny areał występowania są przedmiotem intensywnej dyskusji. W rodzaju Ovis wyróżniają się odmienną liczbą gatunków i podgatunków. Obserwuje się też występowanie stref hybrydyzacji pomiędzy niektórymi z nich. Nie ma też pełnej zgody co do tego, która z azjatyckich, czy bliskowschodnich populacji była źródłem dla muflonów obecnie występujących w Europie. Muflon był w Polsce introdukowany jeszcze kilkakrotnie między innymi w Górach Wałbrzyskich, Masywie Śnieżnika, środkowej Polsce (okolice Spały), Wielkopolsce, Górach Świętokrzyskich oraz na Wzgórzach Dylewskich.
Obecnie największa populacja tego gatunku występuje w Sudetach, także na Pomorzu oraz na Warmii i Mazurach. Żyje on głównie w lasach liściastych i mieszanych, w tym na terenach górskich od 1 tys. m n.p.m. Obecnie całą populację w Polsce szacuje się na 3 tys. osobników z czego 70 % występuje na Dolnym Śląsku. Wyróżnia się tam kilka izolowanych od siebie subpopulacji, a ich rozdział związany jest z obecnością zabudowy oraz sieci dróg.

Tryb życia i pokarm
(...)

Rozród
(...)

Zagrożenia i ochrona
(...)

Dodatkowo Pan Profesor dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat współcześnie największych zagrożeń dla zwierzyny dzikiej i łownej.


prof. dr. hab.
Andrzej Dubiel




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, listopadowym numerze f&f, nr 11/2015 (202)
szukaj w kioskach, empikach lub zamów prenumeratę







Żywienie osłów


(Od redakcji: Artykuł na temat żywienia osłów pojawia się nieprzypadkowo. W latach 2011-12r. publikowaliśmy na łamach f&f szereg tekstów, mających na celu bliższe zapoznanie z tym zwierzęciem. W tamtym cyklu zabrakło specjalistycznego materiału na temat żywienia osłów, co zostało zauważone. Spełniamy Państwa oczekiwania, niniejszą publikacją).


Podejmując zagadnienie żywienia osłów często można spotkać się z opinią, że temat ten da się wyczerpać w krótkim stwierdzeniu – "to samo co u koni tylko mniej". Generalnie jest to prawda, ale jak to zwykle bywa "diabeł tkwi w szczegółach".


osioł, żywienie osłów, Pierwszym szczegółem jest kłopotliwy fakt, że osioł nie jest koniem. Systematyka nie bez racji traktuje osła jako inny gatunek. Kaczka i gęś pływający po tym samym bajorze mogą wyglądać na istoty o takich samych potrzebach życiowych, a jednak nikt nie kwestionuje ich odmienności. Podobnie jest w przypadku konia i osła. Owe różnice sięgają swymi korzeniami odległych czasów, w których obydwa gatunki w stanie dzikim stały u progu swych procesów udomowienia. W momencie, w którym ludzie przestali interesować się osłem i koniem wyłącznie jako zwierzyną łowną, obydwa gatunki miały już za sobą tysiąclecia ewolucyjnych dostosowań do wymogów zupełnie odmiennych środowisk. Konie rozwijały się na trawiastych obszarach stepów, gdzie dominowała otwarta przestrzeń, paszy i wody raczej było pod dostatkiem i drapieżników również. Osły natomiast formowały się na terenach o górzystej topografii terenu w warunkach gdzie mniej było drapieżników, ale i mniej paszy oraz wody. Górzyste półpustynie Afryki odcisnęły swoje piętno na nawykach żywieniowych osłów domowych. Żołądek osła mimo pozornego podobieństwa do żołądka konia jest w stanie trawić paszę o dużo większym stopniu zdrewnienia niż mógłby sobie z tym poradzić koń i nie „zaliczyć” kolki. W półpustynnej ojczyźnie dzikich osłów wysokobiałkowa trawa do jakiej nawykłej są konie po prostu nie występuje, dlatego nasze domowe osły tak źle wykorzystują pastwiska. Zaspokoiwszy pierwszych głód na sposób koński to znaczy rzetelnie wyjadając trawę wokół swoich przednich nóg, już po chwili wyglądają na zdezorientowane lub znudzone botaniczną różnorodnością pastwiska i wyruszają na poszukiwanie gałązek, chwastów i zdrewniałego zielska. Dzieje się tak dlatego, że w naturze wypas osłów polega na wielogodzinnej wędrówce z opuszczona głową od jednego badyla do następnego, rosnącego 10 m dalej, na jałowej i rozgrzanej ziemi. Jest to silny imperatyw tkwiący w genach i tylko przymus wiązania na łańcuchu jest zdolny zmusić osła do pasienia się na sposób konia, krowy lub owcy. Owo zjawisko jest u nas znane wyłącznie hodowcom kóz i tylko oni jedni są w stanie bez irytacji przejść nad nim do porządku dziennego. Z tego powodu wypasanie osłów, wspólnie z kozami ma więcej sensu niż wypas osła z końmi, bydłem czy owcami na regularnym pastwisku. Tak osłom jak kozom nie przeszkadza ani spore nachylenie pastwiska ani wysokość, a ich upodobania i preferencje smakowe z grubsza się pokrywają. Takie właśnie „kozie ugory” pełne krzaków, chwastów, jeżynowych gąszczów, głogów, tarnin czy zeschniętych ziół skutecznie leczą każdego osła z apatii i odrętwienia w jakie zdaje się go wpędzać klasyczne pastwisko.
osoł, żywienie osłów, Najoględniej rzecz ujmując, to botaniczna obfitość występująca pod naszą szerokością graficzną jest dla osła i jego żołądka raczej problemem i niemałym wyzwaniem niż błogosławieństwem. W naszych warunkach organizmy osłów nastawione przez tysiąclecia bytowania na suchych, zawierających mnóstwo celulozy badylach, z których trzeba wycisnąć maksimum kilokalorii na czas nieuchronnej suszy i głodu – nie radzą sobie z urodzajem tak dobrze jak konie. Osły jedzą bez umiaru, starając się odłożyć tyle tłuszczu, ile tylko zdołają, bo instynkt mówi, że czas głodu i suszy jest tak samo nieuchronny jak noc zapadająca po dniu. Tyle, że w warunkach chowu ten naturalny dla osła cykl obfitości i głodowania, w rytm którego bije jego biologiczny zegar po prostu już nie działa. Kryzys nigdy nie nadchodzi, a sadło rośnie nie znajdując sposobności do spalenia. Odchudzić zapasionego osła może wyłącznie wysiłek, do którego przymusi go wola człowieka zaprzęgając go do pracy. Sam z siebie osioł dobrowolnie nie spali ani jednej kilokalorii. Wrodzona pobudliwość koni popychająca je ciągle do ruchu. Ich naturalna impulsywność zrodzona z ciągłej obawy ataku w naturalny sposób chroni konie od obrastania tłuszczem, ponieważ czy chcą czy nie pozostają w permanentnym ruchu.
(...)

Sezon letni
(...)

Sezon zimowy
(...)




tekst i zdjęcia: Jarosław Sekuła




cały artykuł jest opublikowany w najnowszym, listopadowym numerze f&f, nr 11/2015 (202)
szukaj w kioskach, empikach lub zamów prenumeratę




Powrót do archiwum

Strona główna





Wydawnictwo Fauna&Flora Adres: 45-061 Opole ul. Katowicka 55. Tel. 77/403-99-11.
e-mail:redakcja@faunaflora.com.pl
Redakcja gazety: zespół. Redaktor naczelny: Marek Orel, tel. +48 608 527 988.
Sekretarz redakcji: Janusz Wach, tel. +48 606 930 559. Korekta: Iwona Stefaniak.